Nawet jeśli myślisz, że szlak, którym chodzisz dziesiątkami lat,
jest wciąż ten sam, to tylko nie spostrzegasz,
 |
Rys. J.G. |
że za każdym przejściem - jest odmieniony.
Pragniesz jego dobroci i piękna...
a to przecież jedna droga dla wielu wędrowców.
Każdy inaczej czuje to, co go na niej spotyka.
Idąc nie widzisz, że garść piasku
przesunęła się pod ciężarem nieznanej ci stopy,
obca ręka strąciła koszyczek kwiatu z przydrożnego krzaka.
Wróbel przeskoczył na poprzednią gałąź.
Myślisz… moje serce – to trakt.
Każdy chciałby przejść po nim w przekonaniu, że je zna.
Utrwala się nieprawda,
bo chociaż miało wielu wędrowców,
że aż o niektórych nawet już nie pamiętasz,
to żaden nie stąpał po nim tak samo.
Ciągle na warcie miłości w końcu słabnie.
Mówisz sobie – trzeba mieć mniej
wymagań, może wtedy…
„Wtedy” – nie zjawia się, albo
za szybko odchodzi.
Zostaje twoje serce. Do naprawienia.
W gorszej wersji nadziei – już nie.
Może nie wszystkich wpuszczać na drogę?
A może nie żałować nikomu uczucia,
które mimo, że w końcu spłonie,
gdy żywym ogniem się pali – bywa
gorące i piękne.
R., 20.02.2011