Tekst, jak wszystkie moje, od pierwszej litery do ostatniej kropki, jest fikcją.
Witaj, Julianie.
W pierwszych słowach mego listu chciałabym Cię zapytać, jak teraz się
czujesz. Czy po operacji, którą przejść musiałeś przecież, bo nie wyobrażam
sobie, że nie chciałbyś napisać do mnie jeszcze, masz się lepiej, a co za tym idzie,
czy byłeś już przed domem i czy zaglądałeś do hortensji o której mówiłeś, że
kogoś ci przypomina, bo zmienia kolory jak włosy tej, o której wciąż jeszcze
myślisz… chyba coś wspominałeś, że to nie jest tylko zamyślenie…
Co do hortensji, to powinna uśmiechać się do Ciebie różowo; mówiłeś nie
tak dawno, że podsypałeś jej wiórków pozostawionych z drewienka. To w nim
rzeźbiłeś /chociaż twierdzisz, że tylko strugasz/ tę tajemniczą figurkę której nie dotknę; przez
tę między nami odległość…
Jestem pewna, że gdybym wzięła ją do rąk, to wiedziałabym o Tobie
więcej niż do tej pory, chociaż, kiedy jestem trochę zarozumiała to uważam, że
wiem o Tobie wszystko, włączając Twoją miłość.
Wybacz mi niedoskonałość a nawet rodzaj niezawinionego niedbalstwa w
pisaniu; przecież wiesz, że nie tylko nadgarstki już bolą i nie wzrok jest
tylko drugim problemem…
Wracając do Twojej hortensji… wielka szkoda, że zaraz wszystko do końca
zacznie więdnąć, tracić kwiaty i liście, bo będziesz długie miesiące musiał
czekać aż ona zakwitnie i znowu przywróci Ci to piękno zapamiętane z dnia,
kiedy bliskość była niewyobrażalnie zanurzona w nieopamiętaniu i późniejszy,
chociaż niedługi czas, po którym zabłąkany pocisk trafił Hannę w czoło, chociaż
Ty powiadasz, że w serce.
Spodziewałeś się, Julianie, że nie znam imienia Twojej ukochanej do
dziś Tajemnicy? Otóż tak… wiem od czasu, kiedy widywałam Jerzego. To On opowiadał o tragicznym splocie
/chociaż wojna niosła tylko tragedie/ że znał Hannę, która pieszo szła z
Warszawy do Nasielska, do swojego narzeczonego. Niewiele ją dzieliło od pierwszych podmiejskich pól, można powiedzieć,
że była już w domu. A oni nadlecieli, tak nisko i zaczęli strzelać, jakby
urządzili sobie polowanie na zawołanie, chcąc połamać skrzydła pięknemu
ptakowi. Tak, Julianie, to w tej
opowieści, otulonej ogromnym żalem i współczuciem Jerzego, odkryłam Hannę i od
tamtej pory razem z Tobą Ją pamiętam, zdając sobie sprawę, że równać do Ciebie
nawet nie wypada.
Pisałeś /przed szpitalem/ że niczym jest człowiek. Po nim tylko
robactwo na ostatniej uczcie albo według powracającego zwyczaju – garść
popiołu; bo nawet pamięć tych, którzy ją o Tobie jeszcze jakiś czas
przechowają, nie w tym lustrze odbita. To powiem Ci – nie bądź zarozumiałym.
Nie tylko w takiej niepospolitej głowie jak Twoja - pragnienie pozostania na
ziemi w czymkolwiek, żeby przypominało, jest wielkie, tylko nie każdy się
przyzna. Też nie dziwię się Tobie że trzymasz w garści i nie pokazujesz…
Julianie, o Jerzym jeszcze, jeśli to nam pisane, porozmawiamy.
Bardzo Ci życzę zdrowia, także z egoizmu, bo potrzebna mi Twoja
przyjaźń. Do dzisiaj przecież nie wiem, i znasz tę moją rozterkę, czy
ważniejsza w moim życiu była pierwsza, nieśmiałością szczenięca miłość Jerzego,
czy Twoja, od początku dojrzała i mocna przyjaźń. Tym bardziej, że nie widząc go
czterdzieści sześć lat, straciłam nadzieję na choćby jedno mgnienie w jakimś
przyszłym dniu, bo odszedł w tamtym roku. To dlatego napisałam o kolcu w
serdecznym palcu i tui cmentarnej. Czytałeś.
Znowu Cię pozdrawiam… jeszcze tylko zaparzę kawę i pójdę do lekarza.
Pewnie Ty też z niej nie zrezygnowałeś. Oczywiście, że spodziewam się, że
pijasz z kofeiną! Wszystkie inne są diabła warte.
Julianie, proszę, odpisz nie zwlekając.
Twoja wciąż, pozostająca w przyjaźni
– Alina.
– Alina.
Dobrze mieć przyjaciela, do którego takie listy można pisać. Piękny tekst, Alino ;-))))
OdpowiedzUsuńDobrze byłoby mieć...
UsuńLudzie wojennych dni w obecnej dobie czują ogromną samotność. Mało kto chce wiedzieć, co mogliby opowiedzieć, gdyby tylko chciano ich wysłuchać.
Blue, pozdrawiam Cię ciepło, zostawiam kawę :))
Trudno mi cokolwiek mądrego napisać.
OdpowiedzUsuńHortensję widziałem u sąsiadów w ogródku.
Jeśli to jest fikcja, jak zaznaczyłaś to i tak nie napiszę komentarza.
Dlaczego piszesz fikcje ????
Coś mi pozostało w pamięci, bo jako dziecko widziałem jak Niemcy strzelali z samolotów do ludzi.
Śmierć kogoś drogiego długo zostaje w pamięci, ale nie za długo.
Czas wymiata pamięć, jak sprzątaczka.
Przepraszam, ale ten tekst, nie bardzo pasuje do Ciebie, przynajmniej takie jest moje odczucie.
Pozdrawiam ciepło
Rysio, kto jak kto, ale Ty wiesz, że nie spisuję tu pamiętnika ani nie prowadzę spowiedzi. Łączę to co słyszę z tym co wokół siebie widzę, może odwrotnie. Tekst nie musi do mnie pasować, chociaż może.
UsuńNie zgadzam się też z tym, że śmierć drugiego człowieka długo nie zostaje w pamięci, bo to zależy w czyjej...
Natomiast masz prawo do swoich odczuć i odbioru tekstu na swój sposób.
Jeśli Ci się nie spodobał... to dobrze, że szczerze to wyraziłeś.
Pozdrawiam Cię, Rysio, pogodnego dnia :)))
Pięknie potrafisz napisać list i wiersz.To nie jest mało, bo to chyba jest wszystko, co można robić na poletku ze słowami.Ale TY czegoś jeszcze chcesz więcej względem słowa tak bardzo Ci, Alino posłusznego.Życzę Ci udanych doświadczeń .Nie tylko z poezją i prozą. Serdecznie pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńWitaj, Dobrochno. Jesteś zbyt łaskawa w ocenie, ale bardzo dziękuję i cieszy mnie, że coś Ci się u mnie podobało.
UsuńDziękuję za pozdrowienia i też bardzo ciepło Cię pozdrawiam :)
To jest o klasę lepsze, niż listy, które sam do siebie kiedyś pisałem. Tylko wówczas zamieniałem się w dziewczynę we mnie zakochaną. Że też nawet takiej zamiany nie potrafiłem perfekcyjnie wykonać...
OdpowiedzUsuńW jednym mogę "pobić" Autorkę: w latach, które mam za sobą i wobec tego przynajmniej jedną przyjaźń mogę o wiele dalej cofnąć we wspomnieniach. Tylko z tego stażu nie uda się osiągnąć wyżyn pisarstwa. Zatem ponownie gratuluję!
Pozdrawiam serdecznie.
LE, delikatnie Ci przypominam, że to ja jestem starsza:)
UsuńA tak jakoś napisał mi się ten list. Sama nie wiem, jaki cel przyświecał temu przedsięwzięciu... Jeśli przez chwilę Cię zatrzymał - to jest mi miło.
Nie mówmy o żadnych wyżynach...
Zostawiam kawę. Rano znajdziesz :)