Tam gdzie była ona,
lustra na pewno nie było.
W rodzinnym domu
nigdy nie zaglądała do pokoju, w którym
wisiało.
Wszyscy mówili, że
włosy jej piękne. Wierzyła, bo kiedy zaplatała, to grubość warkocza czuła w obu
dłoniach.
Przedtem, kiedy
była mała i nie potrafiła sama zebrać jasnych, prawie pachnących lnem kłosów,
zakładała jeden na drugi, przekładała jej trzecim - babcia.
Ufała tylko jej.
Wiedziała, że mama matki zrobi to tak, jak ona chce.
Czterdziestkę miała
jakiś czas za sobą.
Zawsze była i będzie
jedna w podwójnym łóżku. Ta myśl oddawała
ją snom.
Przylgnęła do losu.
Rozumiała każdego mężczyznę, który zaczynał z nią rozmawiać z pierwszej strony twarzy
i kiedy jego oczy zobaczyły tę drugą, natychmiast zakrywał je na dłużej powiekami. Ta delikatność udawała mu się w ostatniej
chwili. Najbardziej chciałby odwrócić od niej całą swoją postać, albo chociaż głowę.
Nie miała lustra.
Nie patrzyła w szkło wystaw, okien, drzwi.
Lubiła rzekę i jej
brzeg.
W toni jej twarz była gładka. Na kształtnej głowie
błyszczała korona warkocza. Przez czas przeglądania się - zarośla
ogłaszały ją królową wód.
Czasem późnym, bezludnym wieczorem, gwałtownymi ruchami puszczała luzem włosy. Zdzierała to, co
zakładała wcześniej tak, żeby ukryć jak
najwięcej siebie... skakała.
Woda widziała ją
całą.
Tylko rzece pozwalała dotykać poparzoną twarz i niechcianą połowę,
ładnie ułożonego na kościach, wciąż zgrabnego
ciała. Spłoszona marzeniem, przeciągała palcami po gładzi drugiej siebie.
Kiedyś, później…
Lustro wisiało w
jego pokoju. Może stało? Nie wiedziała.
Pomagała mu. Radził
sobie sam bez prawej dłoni, ale pozwalał jej. Kochał ją całą. Dotyk… był… jak
dobrze, że to on, nikt przed…
Potem umarli, jak
wszyscy przed nimi, którym czas się skończył.
L., 05.06.2008
Zamyśliłam się...
OdpowiedzUsuńTylko Ty, Joann, wiesz dlaczego się zamyśliłaś.
UsuńMnie pozostało pozdrowić :)
Lubię mądre opowieści stanowiące piękną całość, ot, co. :)
UsuńNie mogę zabierać głosu w sprawie Twojego lubienia, tu działa prawo wolnej woli :)
UsuńMogę tylko zostawić świeży sok, bo pewnie kawy nie możesz...
Mały Książę mówił: "Dobrze widzieć można tylko sercem".
OdpowiedzUsuńPiękna historia a zakończenie... cóż, jak w życiu. Czy naprawdę czas jest winien wszystkiemu? I dlaczego z początku był niczym syn marnotrawny? Pozwalał się trwonić i Jej i zapewne Jemu. Przynajmniej poznali, czym jest miłość i szczęście.
Od czasu do czasu spotykam starszego pana z pieskiem. Z roku na rok coraz bardziej przygięty do ziemi. A przecież trzyma się życia, wygląda, jakby smakował każdą jego chwilkę.
Znalazłem zamiennik kawy - "kawę" rozpuszczalną. Ale jej nie potrzebuję, wystarcza mi herbata, przyniosłem i dla Ciebie. Z odrobiną soku z aronii - smacznego.
Pozdrawiam serdecznie.
A my, maluczcy, możemy tylko tyle, żeby żyć z czasem w zgodzie; gdy przyniesie chwile szczęśliwe nie wyrzekać, bo może się rozmyślić, za szybko je zabrać.
UsuńWiesz, podlałam trochę kwiatów, wywiązałam się ze wszystkich domowych czynności, pozłościłam na kierowców parkujących na przejściu dla pieszych, a teraz spokojnie mogę podziękować Ci za herbatę z dodatkiem. Bo z rozpuszczalną nie zaprzyjaźnię się :) A i dzień był nader emocjonalny, herbata nadmiary wyciszy. Najchętniej napiłabym się nalewki z pigwy, albo półsłodkiego, czerwonego wina. Ale się nie napiję :)
A szkoda, może trunek przybliżyłby wspomnienia łaskawszego czasu...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
LE, myślę, że dziś warto sobie darować... później, gdy minie Twój dzień z czerwca, mój jedenasty i będą tylko dobre wieści, wypijemy za przyszłość :)
UsuńTeraz mogę Cię zapewnić, że herbata miała walory, które pozwoliły wznieść toast za dobre wieści.
Dobrych snów :)