czwartek, 4 czerwca 2015

Pół imieniny





Pół! Chociaż pół nie jego słowa niech usłyszą ściany; wtedy deszcz zacznie w końcu grać - nie improwizować jak dziś:  bębnieniem o blaszany parapet; drapaniem jak pazurem zmokłej kury, wyciem w bólu zwierza targanego wiatrem.
Już dawno przestał palić. Nie wyjmie papierosa z papierośnicy. Leży zapomniana w którejś szufladzie.
Zawsze przekładał je z paczki. Powoli, bezmyślnie, jednego po drugim. Do ostatniego.
Pustego opakowania nie zgniatał. Przyginał powierzchnie równo, składał, składał, składał. Nie podnosił się z fotela, żeby od razu wyrzucić świeżo stworzoną kostkę zapomnienia. Kładł obok jeszcze pełnego kieliszka z  koniakiem wciąż trudnym do zdobycia.
Tylko ta lampka zawsze z nim.
Nie mogąc zająć rąk, pozwolił myślom na premedytację; ocenę tego, co ze sobą zrobił.
W jego życiu wszystko miało być najlepsze. Tak jak ten koniak i markowe dżinsy.
Kobiety… nie musiał szukać; pojawiały się w każdej chwili, w której pomyślał, że…
Nie miał czasu na zastanawianie się która zgrabniejsza, ładniejsza. Pachniały mu wszystkie.
Wielu mówiło, że trzeba sprawdzić urodę ślicznotki wtedy, gdy kąpiel zmyje z twarzy wszystkie pudry i szminki. Parskał tylko, poruszał nozdrzami jak rasowy koń i wyżej podnosił głowę. Twierdził, że ma oko - raz spojrzy i wie.
Tym samym okiem mógłby zobaczyć tamtą. Przyzwyczajony do mocno zaznaczonych ust - tej, niczym nie podkreślonej, prawie nie zauważał. Nawet wtedy, gdy…
Łapał się na tym, że kiedy ta dziewczyna mówi, to on słucha nie tak, jak mu się wydawało, że chciałby.
Jej słowa wyciszały go. Gwarantowały spokój za którym tęsknił, o którego istnieniu wcześniej nie wiedział. Ten stan najczęściej przerywał telefon. Umawiał się z kolejną piękną na wieczór. Do rana.
Ożenił się pewnego dnia. Rozwiódł też pewnego. Później jeszcze raz to zrobił. Dziś nie wie, dlaczego?
Nie ominął go zawał. Większość mężczyzn, którzy tak jak on, na za długo wychodzili wieczorami z domu, przeszło przez ten strach - że ból, który zacisnął pierś, pali - już nie odpuści. Od tego zdarzenia nie mógł żyć jak żył, tyle pracować. Został sam.
Wolno mu zażywać spokoju z lampką koniaku ogrzewanego wciąż ciepłą, swoją dłonią.
Nie widzi sensu w odszukaniu tamtej, która, kiedy mówiła - dotykała go delikatnym spokojem, harmonią życia. Już dawno jest babcią. Przecież i on jest dziadkiem.
Dziś wie, że umiałby kochać to, co w sobie miała. Nostalgię głęboko skrywaną w oczach i przekonanie, że on jej nie widzi. Za prosta była. Nawet wtedy, kiedy patrząc uważnie w lustro, próbowała wydobyć uśmiech taki, jakim jego wabiły tamte.
Mógł mieć starość we dwoje. Wtedy nie wiedział, że na taką radość trzeba całe życie pracować. Nawet chwilami wyrzec się siebie.
Kieliszek jeszcze nie był pusty. Odstawił go. Deszcz wciąż padał; grzmiało, błyskawice co kilka sekund zaczęły rozświetlać czarne do tej pory niebo.
Rozwarł palce dłoni podniesionych bliżej oczu. Patrzył, którędy przeciekło mu życie.
Kiedyś nawet nie potrafił powiedzieć – puszysta. Z przeogromną satysfakcją, najzłośliwszym z możliwych uśmiechem mówił – tłuściocha.
Wie, że ona dziś już nie jest szczupła. To dlaczego, tylko jej, jemu teraz brak?
Twoje zdrowie - pomyślał sięgając po kieliszek. 
Wczoraj miała imieniny.





H., 16.06.2009

2 komentarze:

  1. Popatrz tylko, mężczyzna a przecież romantyk. Choćby nie wiem ile życia przeciekło mu przez palce - nadal istnieje ta jedna, której kiedyś mógł nie zauważać. I okazuje się, że nie ma znaczenia wygląd, figura, urok osobisty. Musi być to coś, co podobno wpisze się na trwałe w sercu i pamięci. A po latach boli, sprowadza tęsknotę, wyrzuty, że przecież zmarnował swoją szansę mamiąc się złudami, fałszywą, krótkotrwałą radością. A czy jest jakaś recepta na życie? Można skorzystać z przewodnika? Niestety. Temat - rzeka a tu nie miejsce. Zatem jeszcze krótko.-
    młodzi mają jedno proste a moim zdaniem trafne powiedzenie: "Lepiej grzeszyć i żałować, niż żałować, że się nie grzeszyło".
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozwolisz, że powiem i tak... po latach nie trzeba żałować tego, co mogło być.
      Jest takie idealne, bo nie pisało się prozą, która przecież codziennym życiem; zostało wierszem, pożądanym, ale mogłoby się okazać, że i z niego spadłyby...
      Tak więc, jeśli jest jak jest, to trzeba się rozejrzeć, szukać, bo drugi raz przegapić...
      póki życia - to jest nadzieja.

      Pozdrowienia, LE :)

      Usuń