Listopad
przejął wszystko po październiku - bez żenady. Pyszni się
ciemnym złotem. Chwali uratowaną zielenią. Aż chce się żyć,
być – jest taki pachnący, szeleszczący, przenika spokojem.
Najbardziej
za miastem. Tam asfalt gubi się w piaszczystej drodze. Albo
przejmuje go przedwojenny bruk, który zaprowadzi do listopadowego
lasu, dyrygowanego lekkim wiatrem, łapiącym ledwie korony drzew.
One szumią śpiewnie.
Witaj.
Jest
pewna, że pójdziesz dziś zatopić się w rudym złocie. Jeszcze
raz szeleścić liśćmi pod butami. Ot – tak bez celu, przed
siebie, krok za krokiem. Nawet mówić się wtedy nie chce, bo jest
tak pięknie rudo. Dojdziesz tam, gdzie po jednej stronie bruku
wzgórze; po drugiej - bagienna, podmokła dolina, polany,
zabudowania. Odgłosy szczekania podwórzowych psów. Jakieś krótkie
zdania też się stamtąd przyniosą - aż do drzew. Wysokich,
smukłych, wiekowych, zasłużonych, uczepionych wzgórz…
Cały
czas powtarzać będziesz – jak tu cicho, pięknie. Dobrze.
Liście
pozwolą lekko unosić się wiatrowi. Te, które opadną na brzegach
drogi, wciąż szeleścić będą jeszcze, bo lubisz zanurzać stopy
w ich głębi i czubkiem buta rozgarniać. Będą szeptem zdradzać
ci leśne tajemnice - by nie rozpraszać myśli.
To
takie chwile, czas, kiedy nie czujesz minionych lat - zapamiętując
wciągnięte powietrze, jego leśny skład, przemienisz w zapach
twojej jesieni. Tego, czego chcesz - może jutro? Za rok? Byle było,
to zdarzenie - nie tylko w snach.
Między
wzgórzem zarośniętym bukami a doliną, za nią znowu leśnymi
wzniesieniami – powrócisz pamięcią do trudnych chwil. Nie wiesz,
dlaczego tak mocno zapisanych. Jesteś…. Za tobą za dużo - ale...
Tu
pięknie. Teraz. Chcesz widząc – czuć bez regulacji pochłaniania;
także rudość nad rudością wymalowaną zdobionymi nią gałęziami.
I niebo niebieskie nad złotymi koronami, maźnięte smugami bieli.
Dziś
nie możesz. Przez te myśli przed drogą, natrętne, nie do
schowania, niechciane.
Wciąż
szeleszczą liście pod butami. Zatrzymują przed rozwidloną strugą.
Ona
nowym głosem w lesie - rytmicznego pluskania wody, gdy haczy o
jedyny tu kamień. I jeszcze o zatrzymane przy brzegu gałęzie.
Mimo to - cicho ci tak kojąco bezmiernie.
Drżą
plecy przywalone wspomnieniami. Mówisz drzewom głośno – dość
dzisiaj!
Nic
nie poradzisz. Wciąż kochasz. Odejście przetrąciło za mocno.
Łzy
już nie kapią. Wciąż raną wnętrze.
Wracasz.
Liście
z gałęzi dotykanych wiatrem proszą szeptem – wróć do nas,
choćby do strugi, kiedyś jeszcze. Przyjdź też wtedy, kiedy na
gałęziach nas już nie będzie.
R.,
02.11.2009
Alinko, dziękuję Ci za piękny spacer pośród rdzawości jesieni. Nastrojowo, spokojnie szeleszczą liście - a ja się zasłuchałam.
OdpowiedzUsuńCzekam na wieści...
Mocno ściskam, a za oknem ścieli się mgła - listopad ma swoje prawa. :)
...dołączam do cudnego spaceru ...cichutko ...stąpam po szeleszczących liściach ...wsłuchuję się w ciszę odchodzącej jesieni ...a w sercu tli się nadzieja, że wiosna nadejdzie .
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko delikatnymi promykami listopada , całuję -
Ave
Mam liście przed sobą. Las prawie pod domem.
OdpowiedzUsuńW suche listopadowe dni, chodzę tam z psem na spacer.
Lubię obserwować radość psa, jego zabawę w liściach, lubię słuchać ich szelestu pod stopami i nad głową, gdy spadają hurtem prosto w moje włosy...
Cisza bywa tak bardzo wymowna...
Bardzo piękny, wzruszający obraz malowany Twoimi słowami
OdpowiedzUsuńJednak to z dawnych lat
Wiem, zdaję sobie sprawę, że życie nie bawi się w niuanse, że niesie trudne, tragiczne zdarzenia.
Wiem, że to nie takie proste, że jest trudno, źle...
Ale prosi się o Twoje aktualne odczucia, Twoje słowa o bieżącym dniu
Może łatwiej jak się wyrzuci z siebie to co tak boli
Często myślami jestem z Tobą
pozdrawiam gorąco
Wiesz co? Spójrzmy przed siebie. To samo miejsce w pełni wiosny. Nie będzie co prawda szeleszczących pod butami liści, zastąpi je dywan świeżej trawy i rożnych roślin tworzących ściółkę. Za to dochodzący zewsząd upojny zapach kwitnącej czeremchy, pokrzykiwania ptaków rozradowanych ciepłem, zajętych budową gniazd.
OdpowiedzUsuńA nawet jeśli spadnie deszcz, będzie ciepły, zaszeleści w gałęziach drzew, postrąca płatki przekwitniętych kwiatów okrywając wszystko białym dywanem...
Jestem przekonany, że zabierzesz nas na spacer w taki czas.
Pozdrawiam serdecznie.
Wszystkim bardzo dziękuję za pamięć. Wracam do komentarzy, czytam, wzruszam, tylko teraz nie potrafię mówić do Was... wiem, że rozumiecie.
OdpowiedzUsuńJeszcze raz dziękuję.