Siedziała
na ramie roweru, którego kierownicę trzymały mocne ręce
mężczyzny. Powinna wiedzieć, że jest bezpieczna, jednak w Jej
tętnicach płynął strach. Pomyślała: jak dobrze, że wokół
trawa, nie powinnam mocno się potłuc.
Nie
spadła, byli już na prostej, strach został.
Nad
ulicami chmury tworzyły siwy mrok, brak światła dokuczał i
potęgował niepokój. W ogromnym pomieszczeniu, udającym miejsce
dla ciepłych spotkań, słuchacze czekali na recytację wierszy
autorów dotąd nieznanych. Musiała wyjść… Przecież nic nie
zrobiła, niczemu nie jest winna, dlaczego…
Dlatego,
odpowiedział Głos, bo twoich nie przeczytają, a cudzych nie
rozumiesz!
Co
on mówi, przecież wiem, czuję jeśli i ten, kto pisał, nie skąpił
duszy.
Na
ulicy siwe chmury odkryły stalowe cienie ogromnych ptaków. To dropy
nauczyły się latać? Strusie?
Nadlatywały,
mnożyły, było ich więcej i więcej, a ludzie zrozumieli, że
muszą uciekać.
Znikali
w swoich domach.
W
tym mieście swojego domu nie miała. Za rogiem stal jeszcze jeden,
cudzy, z drewna, białą farbą pomalowany budynek. Drzwi były
otwarte. Pędziła schodami, wydawało się Jej, że mogłaby przez
ten czas dobiec już do nieba.
Drogę
zagrodziły drzwi bez klamki, z gałką. Ktoś mógłby je otworzyć…
ale nie bez opłaty.
Na
gałce Zbawca zawiesił złoty krzyżyk z łańcuszkiem. Trzeba było
wziąć w ręce krzyżyk, by drzwi rozwarły się. Za późno
dotknęła krzyżyka, musiała biec schodami w dół. Na ulicy nalot
stalowych cieni ptaków narastał.
Pędziła
w ciemność.
O
trzeciej rano.
Strach
siedział w Niej jeszcze jak żywy, namacalny, bezwzględnie realny.
Światło w kuchni wzięło się zza niezasłoniętego okna, za
którym wartę trzymały uliczne latarnie. Pomagał im słaby w
blasku księżyc. Zawsze na stole stoi czuwająca filiżanka. Woda
zagotowała się szybko. Poczuła kawę zanim pierwszy łyk rozlał
się spokojem. Świadomość, że zaraz się napije – mogłaby
wystarczyć. Od razu w głowie stanęła myśl, że oszczędzanie
siebie niczemu już nie służy, i spokojnie, bez udziału
wątpliwości, może się napić.
Potem
dzień pozwolił mgłom chłodem otulać domy i ludzi, jesienne
trawy, bezlistne i te kurczowo trzymające ostatnie kolory, drzewa.
Nastrój
dnia wciąż mazał po płótnie nocy pędzlem niepokoju, mimo
południowego słońca.
Witaj.
Im
dłużej jesteśmy, tym więcej wątpliwości zagląda do oczu.
Zaczynamy omijać lustra, nie chcemy przyjąć tego co widzą inni,
kiedy na nas patrzą. Uczucia zawijamy w szary papier z zapomnienia i
mówimy, że jesień jest piękna, ale tylko za oknem. Zostają
tajemnice serca.
I
skurczony czas...
Listopad
wyjątkowy w tym roku. Nie zatrzymamy go. Tak jak nie dało się
przywiązać wiosny, lata...
Została
kawa. Pozdrowienia.
R., 03.11.2015
Jestem z Tobą i będę.
OdpowiedzUsuń"Siła wiary czyni cuda".
...
Alinko, czy mogę z herbatą? Na poczytanie, na przemyślanie, na dobry wieczór?
OdpowiedzUsuńWróciłam 1 XI nocą. Wir różności mnie wkręcił właściwie natychmiast, bo wciąż dziać się musi.
Uściski serdeczne Alinko i buziaki.
I kawałeczek ciasta dokładam - szarlotka. :)*
ech... lustra
OdpowiedzUsuńtaki jest świat... cała natura rodzi się, umiera...kwiaty więdną
ja też nie mogę bez emocji patrzeć w lustro
pewnie moje słowa nie przywrócą Ci dobrego samopoczucia
ja wiem !!!! ja to przeszedłem !!!
strach... on tkwi w nas jak rzep
Alinko... nie znamy się osobiście, ale mamy za soba lata przyjaźni i tak będzie.
mnie już mało życia pozostało
ale jesień w tym roku przepiękna
pozdrawiam słonecznie
Jak sama nie raz wspominałaś to nigdy nic nie wiadomo do końca ,ściskam mocno ,napisz coś na pocztę.
OdpowiedzUsuń..w zamyśleniu przysiadłam obok ...też napiję się kawy .
OdpowiedzUsuńUściski i buziaki .
Ave
To celna uwaga: "jeśli... nie skąpił duszy". Z moich doświadczeń wynika, że dopiero nieszczęścia powodują ujawnianie z głębi duszy przeżyć, które łagodnieją, gdy mamy z kim je podzielić. Nie, żeby komuś oddać część bólu ale by tenże ktoś przeczytał, wysłuchał. Nawet nie musiałby nic mówić.
OdpowiedzUsuńI tak ze swoimi tajemnicami pozostaniemy sami nawet wśród najbliższych.
O tej porze pozwolę sobie na herbatę. Ona też dodaje ciepła, oddala strachy.
Moja wnuczka (3 latka) w przedszkolu uczy się angielskiego. Jedna z pierwszych lekcji na "Chu Chu" jest ta, o przeganianiu strachów. Powtórzę za nią: " Go away" .
Pozdrawiam serdecznie.