wieczór
z jedną niezapaloną lampą
stolikiem
przy odsłoniętym oknie
niewiarą
w noc taką jak u innych
strachem
przed cieniem na ścianie
samotnym
filiżanka
łyżeczki nie chce
nie
potrzebuje słodyczy
która
do dna wypita
nie
istnieje
błaganie
o sen bezbolesny
księżyc
przyjmuje i gwiazda
która
nie spadnie szczęśliwa
do
stóp stęsknionych
gdy
pragną i chcą
to
nieprawda łzę ostatnią
z
resztek prawd wymywa
drobiny
złota oddania
zaległy
w ukryciu
serce
wybrane
ognikiem
błędu szuka skarbu
przyokiennego
nie chce

H., 19.02.2009
Gdyby nie to "błaganie o sen bezbolesny" może umiałbym coś z sensem napisać. A tak mnie zmroziło w ten wieczór, uzmysłowiło mi jaki jestem szczęśliwy mogąc spokojnie spać. Nie, zgody nie ma na takie sytuacje, człowiek istnieje nie po to, by cierpieć. Odejdź, Cieniu i nie wracaj!
OdpowiedzUsuńŚnieg stopniał, deszcz zmył jego resztki - pewnie zima była za wcześnie i to nie jej czas.
Życzę samych spokojnych dni i nocy, bez dodatkowych, zbędnych przecież cierpień. Słodycz w kawie od dawna sobie darowałem i teraz nie smakowałaby mi słodka.
Tymczasem jeszcze jest czas na herbatę, z prawdziwym, malinowym sokiem ale aby nie stała się słodka, tylko odrobinką.
Pozdrawiam serdecznie.
Wiesz, obawiam się, że to moje pisanie ma zły wpływ na Twoje - wszystko to, czym żyłeś spokojnie, zanim...
UsuńSkoro jednak "coś" zamieszało i ustanowiło nas czytelnikami tego, co piszemy, można powiedzieć, latami, to jakoś te "wpływy" damy radę poukładać jak trzeba i gdzie trzeba, a kawy wciąż będą nie tylko czarnymi płynami, ale też odniesieniem do "gawęd" potrzebnych na czas życia, w którym właśnie jesteśmy.
Wczoraj tylko przejeżdżałam przez Sopot, ale próbowałam poczuć tę chwilę Twoją pamięcią. Mimo straszliwego zmęczenia - uśmiechnęłam się.
Wystarczy tej "filozofii", zostawiam kawę, pozdrowienia i zapewnienie, że na mgnienie niebo rozjaśniło się, po czym wszystko wróciło do szarości.
Za to dzisiaj - przynajmniej u mnie - pokazało się słońce topiąc resztki spłukanego deszczem śniegu.
OdpowiedzUsuńTak, kawa i owszem oraz życzenie, by tych chwil na gawędzenie nie zabrakło.
Twoje wspomnienie przejażdżki sprawiło, że poczułem zapach morza, usłyszałem stukot kół SKM (najszybsza komunikacja w trójmieście) i nie obyło się od krzyku mew. Dziękuję.
Pozdrawiam serdecznie.
Policzyłam, że po okolicy kręcimy się już ponad trzydzieści pięć lat. Sama nie mogę uwierzyć... a przecież czekałam na dzieci w basenie jachtowym, gdy zaczynali swoje przygody na Optymistkach. Kiedy to było...
Usuńa ileż razy trzeba było po przepustki, później na trap...
jak szybko wszystko zostało za nami.
nie ma już tamtych... jesteśmy inni nie tylko na twarzach. Czas rzeźbił też charaktery.
Teraz chciałoby się wszystko nadrobić, zdążyć, zapisać do pamięci. Nic z tego. Wystarczy, że całą niedziele kręci się w głowie i po planach.
A mewy swoje i tak wykrzyczą, wiatr pogna w swoją stronę.
LE, jeszcze ostatnia dzisiaj herbata.
Jutro musi być inaczej.
Pozdrowienia.