To
może
wpadnijmy
w ciszę,
by
nie płoszyć ciepła,
które
w wielkiej cenie czekania.
Nie
chcesz?
Dobrze,
bo to złudna rada.
Pamiętasz?
- nawet powalony jawor
-
jeszcze piszczałką,
gdy
cud taki,
że
stęsknione ucho słucha
-
niosących się podszeptów
niechcianej
jesieni.
Czasu
nie zaklniemy,
w
nowym rozdaniu inne marzenie
o
pokornym czekaniu
na
skraju...
Wypuszczam
spóźnioną parę żurawi,
niech
zatoczą kręgi
nad
marzeniami
-
szukając pod niebem
komina
do odlotu.
Proszę
najgłośniejszym
krzykiem
zbuntowanej wiary,
by
dały lato,
w
powrocie.
R., 03.10.2017
( ..I znów melonik , jakby zaprzeczając prawą grawitacji powędrował w górę) - Miłego dnia Alino... Dni znośnych, dobrych i pogodnych! - Przemknęło Mu przez myśl i wypadło uśmiechem na twarzy!
OdpowiedzUsuńMt
Meloniku, dziękuję za powitanie nie tylko nowego dnia.
UsuńWłaściciela myśli uśmiechu zapraszam na kawę :)
Oj, ja pokornego czekania już niestety mam serdecznie dość. Ale do prośby do żurawi chcę dołączyć moją: przynieście mi, proszę tę wymarzoną i wyczekiwaną, której nie umiem odnaleźć i wzmocnijcie słabnącą nadzieję, proszę.
OdpowiedzUsuńPowiało optymizmem dość silnym, bardzo mnie to cieszy.
Pozdrawiam serdecznie.
Wiesz przecież, że wiersz ma swoje ścieżki i prawa, w nim można nawet za dużo.
UsuńCzytelnik tak samo, ale jeszcze i to, że po swojemu :)
Dziękuję, LE, z kawą.