wtorek, 12 maja 2015

Kalwa








Siedziała przy drewnianym stole zbitym z  nieheblowanych desek, zszarzałym od deszczu, śniegu i wypalania letnim słońcem. Przy dłuższych jego bokach postawione ławy - też szare już były.
Niedaleka brama rano wypuszczała, wieczorem wpuszczała krowy. Szły z obór na łąki, albo wracały.
Rozłożona książka leżała na stole. Czytała - niecierpliwie przerzucając kartki. To, co wokół  w trawach mówiło -  też w książce było. Realny świat jezior, leśniczówki i lasów mieszał się z opisem autora.
On mówił takie rzeczy o których Ona…  wiedzieć nie mogła, wszystko było jeszcze przed...  Miała trzydzieści trzy lata i tuż przy sobie ten jego krajobraz. Wodę do mycia w jeziorze. Tej do picia szukała w oborze. Tam był kran.
Wstawała wcześnie, świtaniem, brała ręcznik, mydło. Ścieżką , wydeptaną przez cudze stopy kogoś, kogo przecież poznać nie mogła, szła się umyć.
Słońce zaglądało w przybrzeżne trzciny. Budzone ptaki odzywały się z leśnych drzew i tafli jeziora, z krzaków. Łódki uwiązane do brzegów lekko bujały się na wodzie. Był spokój. Muzyczna cisza.
Rozglądała się. Szukała innych oczu, czy przypadkiem też już nie wstały. Lepiej, żeby żadne Jej nie widziały, kiedy się już rozbierze. Stanie w wodzie i myć się będzie, obawiając  się nawet zerknięć słońca.
Nie bała się, kiedy padał deszcz, jak  wieczorem; mocne krople podnosiły bańki na wodzie, szumiał nimi po swojemu, łagodnie - nie przywoływał jeszcze wiatru. Na jeziorze nie było żaglówek o takiej porze.
Stała w deszczu. Zalewał oczy, więc przecierała twarz dłonią. Bez poprawy, bo on znowu, jeszcze i jeszcze moczył.
Po co tak stała? Czy deszcz, zamiast jeziora, tego wieczora mógł zauroczyć?
Było ciepło.
Cicho.
Usłyszała inny plusk wody.
Zza trzcin wypłynęła łódka, w niej spóźniony rybak.
Ukryła się w wodzie. Po szyję. Przy trzcinach.
Popłynął.
I tak wystraszył…
Wycierała się szybko. Deszcz wszystko moczył.
Przed zmierzchem słońce ostatni promień rzuciło na wodę.

W książce – we wsi dostali auto. Ktoś im podarował. Nie było w rodzinie nikogo, kto umiał je prowadzić. Stało w podwórzu. Wsiadali, zamykali drzwi, otwierali autu okna i jechali, kręcąc kierownicą.  Później wykorzystali samochód,  za opłatą pozwalali wsiadać innym.
Na ostrowie  niektórym kobietom ukazywał się kłobuk.

Zamknęła książkę. Znowu zaczęło padać,  wiatr też przyszedł.
Las chronił ciszę. Poszła tam. Posłuchać kropel spadających na liście drzew i wielkie -  paproci.
Zielona cisza.
To dawno było…
Kiedyś inaczej deszcz rzęsy moczył.
Świerk, który widział dużo, miał z diamentów oczy.


A gdy jest tak, że słowo
do ciebie płynąć nie może,
chociaż słyszysz i jeszcze chcesz,
tul pamięcią to, co nie twoje.
Nie swoje bierz i ukryj
na wspomnień dnie.



H., 15.05.2009





4 komentarze:

  1. 33 lata
    pełna już kobiecości, szła do jeziora umyć się...
    dlaczego wstydziła się obnażyć ciało ?
    rodzimy się nago i wiele jeszcze ludzkich plemion nieskażonych religią żyją nago. Ich morale są wielokrotnie większe niż człowieka miejskiego, pełnego wstydu.
    To religia dała impuls człowiekowi do stworzenia świata zła, zacofania, fanatyzmu, świata wojen, morderstw, zabijania jeden drugiego...
    „Las chronił ciszę” – „świerk, który widział dużo, miał z diamentów oczy”

    wspaniały tekst, pełen zadumy !!!
    już dawno mówiłem, że powinnaś napisać książkę, masz tak ogromny, świetny materiał...
    u mnie słońce

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rysio, nie we wszystkim mogę się z Tobą zgodzić, ale też nie będę zmieniała Twojego patrzenia na tekst.
      Dziękuję Ci za pamięć, pozdrowienia od nas :)

      Usuń
  2. Są takie książki i dzięki nim możemy wędrować do innego świata, świata, który istniał tylko w tamtym czasie lub w głowie Autora. A przecież potrafimy w nim się zanurzyć niczym w wodzie, bywa, że czujemy tamte zapachy, ciepło lub zimno pogody, oko zaszkli się łzą, serce podpowie, gdy niebezpiecznie, martwiąc się, by wszystko dobrze się ułożyło.
    Wracając do siebie może troszeczkę mamy żal do okolicy, że inna, taka prozaiczna. A przecież za jakiś czas lub dla kogoś z innej rzeczywistości ta nasza okazać się może wymarzoną, nieosiągalną. Czy potrafimy ją docenić za samo to, że jest? Może dopiero wówczas, gdy znajdziemy się gdzieś indziej powróci tęsknota za "kranem w oborze"?
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację. LE, to nasze wspomnienia do których wracamy chętnie, chociażby dlatego, że pisała je młodość. Nie trzeba było kwater, hoteli... jakikolwiek dach nad głową i woda pozwalały przeżyć wakacje w sposób, o którym teraz... sam wiesz, nie muszę mówić.
      Czasy się zmieniły czy ludzie? tego nie rozstrzygniemy, pewnie nie miałaby sensu taka analiza, bo nowe dni przed nami do przejścia.
      Dziękuję za przyjście ;) Pozdrowienia, LE, całkiem pogodne :)

      Usuń