poniedziałek, 24 października 2016

Widmo



Wymyśliłam dłoń wirtuoza,
podążam za dźwiękiem
do końca opustoszałej ulicy,
tam rozproszony brzask
współgra z cieniem
podobnym do życia.

Przedwcześnie dotknęłam
ramienia z obrysu.
Przemieniło się w szarą kulę
o składzie nieziemskim.
Chciałam tylko przytrzymać.
Skruszyłam.

Świt, biały kadr, cięcie.








R., 16.10.2016

4 komentarze:

  1. A może zamieniłaś w gwiezdny pył? Wszak jesteśmy jego cząstką...
    Mam takiego rzeczywistego wirtuoza: to pan Waldemar Malicki. Na wesoło umie przekazać poważną muzykę, wykonawców przytacza przy tym mnóstwo anegdot (np. gdy wirtuoz traci zdolność grania, zostaje dyrygentem...) ale oczywiście wiem, że Twój jest z innej bajki.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, może nie z innej bajki, tylko ze snów niechcianych, może z nadrannego bez-snu, a może to wykwit, jak na skórze, niezdrowej wyobraźni.
      Spieszyłeś się, nawet kawy nie wypiłeś.
      Pana Malickiego też lubię, podziwiam.
      Tylko... wiesz, dni pochmurne jak każdej jesieni, a inaczej.
      Pozdrowienia, LE.

      Usuń
  2. cóż to były za dźwięki, które współgrały z cieniem ?
    Na chwilę dorwałam się do komputera,
    mój nie chce się otwierać...
    Pozdrawiam Alinko

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Igo, ja Ciebie też, bardzo.
      I nawet kawę już niosę, i dobre wspomnienia ze wszystkich lat.

      Usuń