piątek, 17 marca 2017

Cisza była cicha




Cisza,
bezradna,
trąca struny niepokojem.
Coraz głośniej,
smutniej brzmi.
W rozciąganiu czasu obojętna,
to znowu chce wiedzieć…

Milcząca cisza
przytuliła się do bezradności.
Pogubione - milczą.
Błądząc w zapomnieniach
opuściły głowy.

Odejdą z pamięci tam,
gdzie – samotność pierwsza
przy drugiej usiadła na szczycie rozżalenia.
O to – że wszystko się kończy.
W proch, z powstania, zmienia.






















R., 27.12.2009

wtorek, 14 marca 2017

w operze




połóż horyzont na zewnętrznej dłoni
dotknij opuszką z drugiej niebieskiego nieba
Fot. Robert Z.  Flemsoya droga nad plażą
idź wody kobiercem niosąc słońce
różowe radością odchodzenia
w sen bez deszczu wiatru dużej fali
zaczekaj
aż utopi tarczę roziskrzoną
w niebieskiej najbardziej z niebieskiego
wyprowadzonej wody zanurzenia w niebie

opera
na fali i chmurze
tobie przedstawienia
tworzy nocą zapomnianą
aż po dzień

stań w oknie rozrzuć marzenia
na szczyty zaprowadź po dary
ciszy zmierzchu ptaków rozmów
znoju wodospadu i twoich snów
potem zejdź
do bram spełniających noc

patrz jeszcze
gdzie tarczy już nie ma
oddała kolory
rozciągnęła na fali
malowany na dwie ręce horyzont
w różem piasku złotem i chabrami













L., 28.04.2008

poniedziałek, 13 marca 2017

Chmury odgoniłam






Na powitanie bukiet
białych frezji
do wazonu ci wstawiłam,
namiastkę serca wiosny.
Okiem chmury odgoniłam
z zsiniałego zimnem nieba.
Z czoła zagarnęłam
do stalowej puszki
wredne troski.
To za mało, wiem.
Chcesz
tylko
zabrać swoje rzeczy.

Chciałabym być
drobiazgiem,
o którym pamiętasz,
kiedy się pakujesz.

Chciałabym...

Nie słuchasz.












H., 11.03.2009


sobota, 11 marca 2017

za rękę





jeszcze chwila
mocno bliska

czterdzieści osiem
przy mnie

w nich każdy dzień drobiony
na minuty
do przejścia
kwietną łąką
zasiekami przez które pomogłeś

dziś
sekundami odliczam twoje oddanie

mężczyzno



















R.10.03.2017

czwartek, 2 marca 2017

Ściany




Intencja, zamysł, cel, przeznaczenie słów. Może ważniejsze od samego słowa?
Najgorszą formą porozumiewania wydaje się brak widoku… niemożność spojrzenia mówiącemu w twarz, oczy albo… wsłuchania się w ton głosu, moc, barwę czy nawet sam śmiech. Śmiech nie zawsze oznacza zdrowie. Może skaleczyć... dać ból. A ten, jeśli przypadkowym potknięciem musiał się przytrafić, jest do przyjęcia i wybaczenia. Jeśli z przemyślanym zamysłem, to też można postarać się o zapomnienie. Morał ze zdarzenia, jak ze złej bajki, w pamięci zostawić na zawsze.

Nocą rude trawy i świeże, zielenią przedwiośnia oczy cieszące pąki drzew, kwiatów i krzewów, lekki mróz objął niemiło.
Dzień chce przyjść i rozłożyć się na szczytach i drogach. Nie ma humoru. Przygaszony, zmieniony kolorami, już nie rozdaje wszystkim oczom niebieskiego nieba. Może noc zawstydziła dzień - bo zaróżowił się. Mogła go też nocka zmęczyć, dlatego poszarzał z niewyspania. Dzień nigdy nie śpi, czuwa, czeka aż noc sobie pójdzie.
Noc żyje tylko nocą i nie wie, nigdy się nie dowie, kim jest dla niej dzień.
Noc i dzień zachowują się jak ludzie. Są blisko siebie, dzielą ich tylko ściany. Tak, jak od dnia noc oddziela zmierzch, od nocy dzień przesłania świt. To oczywiste, każdy to wie…
Wie, ale kiedy od drugiego człowieka dzieli ściana, to jest mu źle, przykro. Żyje w przekonaniu, że jest sam. Traci wzrok, nie może zobaczyć w zasięgu rażenia swego myślenia nikogo, do kogo mógłby pierwszy zapukać.
Za ścianami żyją ludzie. Samotni … dlaczego? Z wyboru? Ze strachu przed tym z drugiej strony, bo co on pomyśli, co powie? Może wyrzuci od progu?

Na dziesiątym piętrze wieżowca, o trzeciej, jeszcze nocą, kobieta zapukała do drzwi. Za nią stała druga.
Drzwi tworzyły się, nie, nie same, zrobiła to trzecia kobieta. Spojrzała w oczy stojącym w korytarzu, nie uśmiechnęła się, kiedy powiedziała – wchodźcie…
-…słuchaj, przed chwilą był telefon, ponad godzinę temu upadł na podłogę i już nie wstał mój brat. Poszłam do niej, nie chciałam ciebie budzić… tylko widzisz… nie gniewaj się… jesteśmy obie...
- wejdźcie, czego się napijemy…
- to jeszcze noc… napijmy się kawy… bo płakać nie mogę, tylko serce zaciska się, kurczy…. On miał trzydzieści jeden lat… mamie muszę jeszcze powiedzieć….
Trzy kobiety, siostry dziesiątego piętra, powitały świt bez łez.
Najwięcej jest łez niewylanych. Są solą i bólem.
Nikt nie policzył, może najwięcej jest łez wylanych później, już zawsze są.



















L.15.03.2008