piątek, 9 kwietnia 2021

Tylko ją trochę pamiętaj

 


Nie motylem odleci, za foką odpłynie.
Powróci nad obce wody?
Kiedy wokół szepty:
to tamta jest młoda,
to on jest w świeżym jeszcze kwiecie.
Długie już życie
szybciej wieniec plecie - z odchodzenia.
Czas bez miłosierdzia, dni zapamiętania.
Tylko pieśń rzewna, niesiona brzegami,
szczęście duszy kładzie
na grzbietach tataraków.
Przez zmarszczki łza młodością kapie
stęsknioną za pamięcią - ty i ja, jak wtedy.
Myśl woła - raz, tylko raz
zagrajcie nam jeszcze tango w ogniu serc.
Później… to już trąbka,
wichrem kołysana cisza.
Rozejście spod tui cmentarnej.
Pamięć nieżywa, rzucona na wiatr,

niech spoczywa.




14 sierpnia 2009


piątek, 26 lutego 2021

niezapisana strona





w intencji wybudzenia
aż po znikniecie strof
trwożnie oszczędzanych
na przekupienie przyszłości

przeszłe siły
spokorniały nad miarę
niespiesznie zrzucając chłód
w bezwładzie spijają dniom
drobiny płoszonego ciepła

szczęścia
nie mają raportów ni map
gdy krok równy bark mocny

na przywróconej drodze







R., 15.02.2020  




poniedziałek, 25 stycznia 2021

podwodny czyli

 

podwodny czyli


mat na służbie a


w pamiętaniu jej oczy obrysowane

śladami scałowań

wszystkie tęsknoty wychodzące w morze


liczenie od objęcia na pożegnanie

do przyrzeczonego powrotu

czas spina pełniami


wyznania z wody wilgotne na fali

noc w opuszczeniu

silniki kołyszą tulenia


coś dziś taki markotny

macie

służba to nie poezja


mat po służbie z


nie gaś

wszędzie cię pamiętam

jak linię brzegu wyspy

na rozszalałym oceanie


macie

misternie

niegrzecznie

błądzącym zaćmieniem trafisz

rozognią się nawet oczy


zatrzepocę


lecz


twój kołnierzyk




https://www.youtube.com/watch?v=ZIsMwhEEPCA+&list=RDMM&index=5


wtorek, 5 stycznia 2021

Ty tańcz

 



W przeszłość odjeżdżają Cyganów tabory.

Z nimi o miłości pieśni przy ogniskach,

wróżby, przepowiednie,

ciężkie kolczyki złote.


Kurtyna w górę!

Brawa dziś!

Jutro nowy spektakl się zaczyna.

Barwne spódnice w locie

szczęśliwego ptaka.

Ciało Cyganki skrą w ogniu.

Miłość.

Żar.


Karta. Przeznaczenie. Przyszłość…

Rozpłaczą się góry. Odjadą wozy.

Morza przyjmą wszystkie łzy. Zamilknie ptak.


Cyganko - tańcz.







6/09




sobota, 17 października 2020

Zanim brązy oddadzą unerwienie

 


Mówisz, że od jesieni,

w wielości rozpisanych wersów,
żali się głowa.
Inna pora wypełnionego roku,
czy miała w sobie: majestat, nostalgię,
chłodem obejmujące tkliwie
obiecane poranki?
Barwy nakładające do tęsknot
każdy odcień odkrytego na chwilę,
chowającego się przed prawdą,
bezradnego westchnienia,
czy rozprowadzi po wyczekiwaniu
nieostrożne lato?

Porównania: w słocie,
szarpniętej pajęczynie,
za wczesnym zachodzie
- szukają usprawiedliwień
dla zgody na nie/siłę,
zobojętniały strach,
przywarcie wzroku do kałuży,
którą chociaż przepchnie wiatr,
to szarość w napoczętej
zadumie zostanie.

Powrócić do życia,
jak liść teraz nieważny,
zaglądający w lustro wodzie,
gdybym też...










R., 17.10.2020 18.44


czwartek, 1 października 2020

Przez stracony sen

 



Wieczorem burzę ze sobą porwałeś.
Przywleczona nad brzeg kipieli
i plażę zszarzałą jesienią , uderzyła piorunami.
Szaleństwo nie pierwszy raz
rozbijało czoło o głazy,
źrenice walczącego klifu,
gdy z wyjałowionego ze snu czuwania
wypełzły najpodlejsze koszmary.

Podobał ci się grzmot nad ranem.
Znaczyłeś śmiechem drogę błyskawicy
z nadzieją, że wiernością zostanie.
Porzucony, do nocy bez marzeń
zmuszałeś przez strach.
Przewrócił sarnom życiem spokojny las.
Niełatwo oberwać chmurę,
gęstymi, ciężkimi kroplami
zalewałeś ziemię.
Po świt, po dzień, chcesz sięgnąć siłą,
w mocy nieopanowania.

Zatrzymaj się, spójrz na moje
październikowe tulipany.

















L.10.08

czwartek, 18 czerwca 2020

słabością wyzwolę






podnoszę kamyk pęknięty wpół
wyrzucony na plażę przez morze

nim łamię rytm sonetowi
w którym Poeta dziś
znowu głębiną morza
kipielą groźną niepokonaniem

staję na piasku przeciw
nie czując ranienia
otoczakiem
pośród gładzi rymów

złością kruszysz ocalałe klify
im daję moją słabość

jak piorun drobiny
wytapiam lej
na wyjście z otchłani

gniew oddając zapominaniu
podpływasz
dusza się suszy na dłoni

uchodźca niewoli















09.19

sobota, 30 maja 2020

Naucz






Niedawno była wiosna,
później wszystko,                               
co pachniało latem.
Chcieć siwej miłości?
Jestem jesienna,
śmiało wyznać. Wypada?

Jestem.
Nawet wtedy
i później jeszcze.

Niech wiatr i deszcz
smagają spojrzenie,
w nim i tak pożółkłe serce
oddania chce,
gdy liść spada,
kasztan gubi okrycie,
kwiat wie, że zwiędnie.

Naucz...
kochać jesiennie.















12.10.2011

środa, 27 maja 2020

W życie znad rzeki




                       
Brzeg łagodnie wychylał się z wody,
dalej, tuż za wiaduktem
wysoki, gwałtowny, nieprzyjazny.
Za to można było z niego skakać
prosto w ciemną głębinę.
Na łące, od późnej wiosny do wczesnej jesieni,
młodzi rozkładali koce.
Przy rzece, głodni siebie, ukradkiem
zerkali w nagość ograniczoną strojem.

Nagle wiatr, niosący przyszłość,
wywiał wszystkich z łąk,
na których kaczeńce
zapisywały westchnienia,
szepty, pierwsze błądzenie,
a krowy gapiły się bez wydźwięku.

Do młodości dobrało się twarde życie.
Chłopcy – najczęściej ku chwale,
dziewczęta… ach
z tamtych dni nie do powtórzenia.
Później z opalaczy i kąpielówek
wylewało się coraz więcej
i nie był to widok do tkliwego pamiętania.

Obudzili się pewnego rana z pytaniem,
czy to możliwe, czy to ja mam teraz
czterdzieści cztery lata?
Nie wiedzieli, że to żaden dopust,
dlatego po omacku,
przeszli przez nowe dziesiątki,
prowadzące wprost
w nieprzewidziane odmiany starości;
i o tym, że na ich łąkach
mało kto rozkłada koc,
bo teraz... świat otwarty.

W wolnej przestrzeni
nowych wyrażeń – młodość
z zaprzęgów strofuje wapniaka,
potrąca słowami,
nie szczędzi nagany za niewspółczesność.

Wy z koców - jak możecie jeszcze żyć
i od życia wymagać…
nie nauczyliście się nowego,
to już nie pojmiecie...


Wcześniej urodzeni w źle widzianych latach...
jeszcze garstka chwil,

nie będą przeszkadzać.























H.,19.05.2009

niedziela, 17 maja 2020

Jakieś słowo brzmi









Ładną pogodę diabli wzięli. Zimno, chłód. Dawno nie grzaliśmy się kawą. Czy to zwiastuje koniec słów?
Wiatr niepodobny do majowego, jednak to on. Zieleń mocna, zwarta, za nic ma zimno. Wszędzie pąki liści, kwiatów. Tylko człowiek nie wychyla się zieloną nadzieją na świat. Skulony z zimna, rozciera dłonie, wciąż myśli – przecież to maj, to dlaczego?

Nagle jakieś słowo inaczej brzmi, ma nowy wymiar, znaczy więcej.
Dlaczego.
Dlaczego - jest pytaniem. Najczęściej przywoływanym z powodu smutku, nieszczęścia, złego wyboru, rozżalenia, niezrozumienia.
Dlaczego mi to robisz? Słowa odbijają się od niejednej ściany. Wypełnione bólem, zawiedzeniem, bezsilnością i złością, uczuciem bezmiernego skrzywdzenia. A odpowiedź jest, albo jej nie ma.
Trzeba odwagi, by zapytać siebie: dlaczego to sobie robię. Nie zbiorę resztek sił, by powiedzieć - dość. Głośno krzyknąć – nie! Po chwili nie poddać się, utrzymać to – nie- w mocy.
Dlaczego – często sumuje zniszczoną przyjaźń. Przyjaźń cudzej wyobraźni. Tę, której nie było a którą ktoś sobie wmówił, zaklepał, wymyślił, bo była po coś potrzebna. Niewolił swoim pojęciem przyjaźni nie widząc, że nie potrafi być przyjacielem. Nie rozumie, że taka forma porozumienia, bliskości dwojga, wyczucia ducha, potrzeby serca, wspólnego pojmowania zachowań i zdarzeń – nigdy nie potrafi ogarnąć wielu. Niemożliwym jest mieć wokół siebie gromady przyjaźni.
Ciągle spieramy się, czy przyjaźń nie jest czymś wyższym...
jeśli ma miejsce, może pokonać wszystko do ostatniej przeszkody;
chce zrozumieć, rozwikłać nieporozumienie; czeka, nie obraża się dlatego, że nadszedł czas, kiedy trzeba więcej uwagi poświecić rodzinie, prawom, których wcześniej nie było, a które napłynęły i nie wiadomo, jak długo będą zabierały czas.
Subtelna przyjaźń w nieskończoności rzeźbienia.

Zadać pytanie, czy była? Zapytać siebie: dlaczego?
Może zmienić zdanie? Nie mylić polubienia kogoś z przyjaźnią?
Po czasie, poznaniu się, ma prawo przyjść rozczarowanie; nie jest to zerwanie, jej nie było!
Przyjaźń można naprawić.

Czas na kawę, która przecież, wspólnie wypita, ma swój czar, odniesienie.
Otwiera na rozmowę albo rozgadaną ciszę.

















05.2010