to nie szum taki jak wtedy
kiedy spolegliwą falę do brzegu popychasz
huk nieregularny idzie od sklepienia
u jej nóg nabiera manier
zasłabłeś zaskoczony
zaczesane w białe grzywy
szerokie pasma toni
zostawiają w połowie patrzenia
spokojny chłód
z obietnicą słoną wodę gonią
w mokry z odpływu piasek
stoi na wianie twoje znieczulona
po kostki zanurzona wspomnieniem
tych dni kiedy przenikałeś
przyjacielem niezrażonym
dziś obcy w odmienionym kierunku
urok morza toczysz
do wszystkich zachwytów
tylko dla niej napnij żagle prawie niewidoczne
miedzy niebieską
i słabo granatową przestrzenią
gdzie dwa jachty omal
dotykają burt jak jeszcze zakochani
i słoność unieś wysoko
niech opadająca mgłą dotyka ust
na zapisanie w pamięci
wiej i kołysz niezapomnianą tęsknotę
potem zasyp ślady
odeślij mocną falę
schowaj słońce za linią
wyprowadź znad morza do drogi
R., 27.08.2013