niedziela, 16 grudnia 2012

A inni śpią





Na śnieg, który tylko postraszył, że już będzie padał i padał, z wysokiego nieba leci deszcz. To co może wypełniać człowieka… jeśli tak samo na brzegu zatoki, na ulicy,  na polu przylegającym do miasta.
A rybak musi wypłynąć, listonosz trafić kartką świąteczną do skrzynki którą obszczekuje pies… lekarz w karetce pędzącej na sygnale nie może bać się gołoledzi… starucha poczłapać do sklepu, bo też chce wierzyć, że stać ją, żeby jakoś te święta…

W końcu zapadnie noc i wcale nie będzie się wysilać, żeby wszystkim przynieść kojące sny.  Nie ma takiej potrzeby, nie ma w tym interesu. Jest czarna, więc i tak nikt nie będzie widział czy wstydzi się egoizmu z którym jest jej tak dobrze.
Nie bądź mi nocą… możesz zawołać. Tylko po co… Echo przybiegnie od grubego muru i obejmie jak zmoczona deszczem koszula. Będzie jeszcze trudniej a żal… tylko spęcznieje.
Zostaną oczy – wypatrujące ciepłej plamy na ukrytej w mroku ścianie.
Minuty… minuty… minuty…
To noc, teraz do przyjaciół się nie dzwoni…  
Kiedyś po północy rodziły się słowa. Gdzieś uciekły i nie wracają. Tłumaczą, że lepiej im milczeć.
Deszcz na śniegu…
Minuty…





poniedziałek, 10 grudnia 2012

Kiedyś i miłość umiera




Wybranym daje w upominku
drugi brzeg, chwyciwszy za dłonie
do przeprowadzenia.
Przedtem zamienia serce w - bez koloru.
Pozostałym przygląda się
z zastygłym szyderstwem.
Nurzając w cierpieniu odchodzenia
chce, by jeszcze na ziemi
sami błagali o przejście,
katorgi znieść nie mogąc.
Mówienie - ciesz się każdym dniem!
- nic nie znaczy.
Ciało stygnie. Miłość umiera,
jeśli nie zrobiła tego wcześniej…