poniedziałek, 26 czerwca 2017

Pragnienie






przyprowadź znowu noc
po źrenicę gorącą
szczodrością dorzuć dzień
gładką koszulą pachnący

wymyśl nas i wtedy
gdy niełaskawy czas
kryje ósmą zmarszczką
trwaniem zmęczoną twarz

niesiony falą wspomnień
żalów roztrzaskaj głaz
zanim nam przyjdzie odejść
przytul mnie jeszcze raz






















H., 29.06.2010

niedziela, 4 czerwca 2017

Dzwoni do ciebie, bo dziś jest stara





Zapędziła cię do kropki. Bezwzględnie. Tak. Nie było chwili na premedytację.
Wiedziałeś, że usłyszysz nieczłowieka. Skąd bierzesz to, czego w kim innym doszukać się nie sposób - nieistniejącą treść z minut gardłujących strachem, podrzucasz słowa, przelewając zdania do wąskiego kieliszka, w mgnieniu zapełniasz szampanem z bąblami urojenia, że jutro będzie inaczej.
Wypuszczona między żywych, gdy życia choćby tknąć... Dziś – podpełznąć choćby do drugiej godziny, tak radzisz? Nie przymuszaj do fałszu. Teraz ani jednym twoim zmartwieniem przejąć się nie zdoła. Zrozum, gdyby tylko stara... Jak mara pod słońce, może jeszcze nieoskubana do kości.
W podziale, jak zawsze – granica na tych którzy w zadowoleniu i resztę, która nie będzie tkwić w brzydkim i dobrze zrobi. Sama, sama musi przejść każdą rozpadlinę, zwały błota, dotrzeć?
Nieludzi pełne łóżka, sale – powietrze? Wietrzyć, wietrzyć proszę, przeciąg niech urwie durne zdrowie. Wypisać, za drzwi, napierają nowi...
Dzwoni do ciebie, bo dziś... daj godzinę, po niej jeszcze. Pamiętasz -jeszcze- i gadkę o zapachu skiby ziemi odłożonej łopatą u obcych? Zostali u siebie, syci i zadowoleni. Ich prawo.
Jej, jakie jest, do czego? Pierwszy zwiędnie kwiat, którego nie podleje? Niekoniecznie, Wystarczy, że rozpędzona ciężarówka... a przecież byli zdrowi.
Tak dawno się urodziła... czy wiesz, że dorastała w miasteczku położonym zaledwie kilka kilometrów od magazynów z bronią atomową i dopiero teraz o tym się dowiedziała? Niewiedza, czym więc? A teraz, gdy niby wie, lecz do końca przecież nie może, to lepiej tak, czy zacząć porządkować, żeby tylko jak najmniej bałaganu po sobie.
Wejść w marzenia. Zrobić coś, czego nie potrafi. Namalować. Siebie. Nie taką, jak ją... taką, która będzie choćby pajęczyną prawdziwej... Niemożliwe? Dobrze, jesteś górą.
Jeśli przeturla się po godzinach, to wyjdzie przed dom, poszuka kwiatów /przecież jakieś będą jeszcze kwitły/, zapamięta przy których choćby jeden trzmiel, później podniesie głowę tak mocno, żeby oczy mogły sięgnąć nieba. Na nim, obojętnie – błękitnym czy granatowym, przyklei swoje... czy wiesz, że lata odłożone na grzbiecie nie uwalniają od dziewczynki z twardą grzywką na czole?
Będzie miała chude nogi, patyki, białą bluzkę, spódniczkę w kwiatki, buzię uśmiechniętą niewiedzą, a w drobnych dłoniach ogromna ilość maków. Zapomniała dodać, że pod pantofelkami z paseczkiem zapinanym z boku... tak, trawy – koniecznie ze szczawiem.
Pisze do ciebie, bo dziś jest stara. Nie sprawdzi poprawności złożonych zdań, sensu. Co teraz może mieć znaczenie – jedna litera, kropka za wiele?
Odczytasz ten obraz?
Pisała do ciebie, dzwoniła bo...












R.