Witaj.
Niedługo
ludzie pójdą na cmentarze. Wrócą zziębnięci, zmęczeni,
natchnieni, od nowa pogrążeni w żalu, z postanowieniami
oczyszczenia.
Zbyt
wielu, tuż za bramą cmentarną, wróci do chwiejnej rzeczywistości.
Stanie się drogowymi bandytami, niemiłymi urzędnikami, bezmyślnymi
wandalami, nieuzasadnionymi złośliwcami. Baranki wyszarpią dusze
wilkom.
Wiesz,
Ona zastanawia się, czy można by pójść między mogiły bez
kwiatów, które za chwilę listopadową marnością, jarmarcznych
zniczów, a z czystym sumieniem? Zarzucić potrzebę cmentarnego
przepychu - złotówki oddać wyciągniętym dłoniom?
Mówi
też, że nie każdy naród jest w niewoli pierwszego listopada i
jakoś cmentarze nie drżą od przewracających się w grobie.
przystań
na chwilę
wtulając wspomnieniowy ogarek
w
zziębnięte ręce
wywołaj z zapomnienia imiona
nic
to
że
coraz ich więcej
stań się wypełnieniem ciszy
niemogących
pochylić się
może są tam gdzie one
czy
wiesz
że
nie wszędzie płoną znicze
a wierne pamiętanie zapełnia
cmentarny
rok
smutek
strata
łzy takie same
pamięcią
płaczą oczy
w ułożeniu dłoni
jeden ból ściga się z
drugim
najbliższego
tego przy skórze
obcy nie przegoni
znikają
stare kobiety
większe nieszczęście gdy młode
bezgrzeszne
dzieci
zaprzysiężeni mężczyźni
zaznaczeni wojną
i
zabrani z pokoju
czy
też pytasz strachem
w
myślach jeszcze nieobłąkanych
po
co przyjście
gdy
wokół przyszłe trupy
odmiennie
do przepłynięcia mustrowane
R., 13.10. 2016