krzyknęła
jeszcze raz i za chwilę
chce ptakom zawrócić lot
rozproszyć klucz
niech kołują przy brzegu
nie tam
gdzie nie zobaczy
ich trzepotu
zazdrości spokoju fali
obojętnym w piasku fulgurytom
skąd one teraz
przecież dawno
piorun nie strzelił w głębiny
za to nie chce wypalić
jej tęsknoty
którą wsączyły
powielane zachody
nad powierzchnią kormorany
a rybak zwiesza głowę
dalej jest gorzej
przybywa fok przy sieci
już nie wie
o rybaka czy foki strwożona
twarz poddaje dali
chmurom
pręgowanej szarości wody
wiatrowi bo delikatnie
zbiera niepokój z czoła
otwartości morza
natchniona chwilą nie uleci
naiwne rozpościera ręce
za nią klif w poddańczym
podcięciu kolan
R.