czwartek, 18 czerwca 2020

słabością wyzwolę






podnoszę kamyk pęknięty wpół
wyrzucony na plażę przez morze

nim łamię rytm sonetowi
w którym Poeta dziś
znowu głębiną morza
kipielą groźną niepokonaniem

staję na piasku przeciw
nie czując ranienia
otoczakiem
pośród gładzi rymów

złością kruszysz ocalałe klify
im daję moją słabość

jak piorun drobiny
wytapiam lej
na wyjście z otchłani

gniew oddając zapominaniu
podpływasz
dusza się suszy na dłoni

uchodźca niewoli















09.19