środa, 30 września 2015

O tamtym


Kamień da ciepło,
gdy go dłużej obejmiesz.
Trawy wysokie i niskie,
posłuszne wiatrom,
podzielą się muzyką.
Ptak każdą barwę
przedstawi twoim oczom.
Rzeźba przyjaznej chmury,
zamiast niedostępnych chwil,
pięknem okryje,
jak bezpieczną miłością.

Chociaż wiadomo, że fala
przypłynie i odpłynie
- niezłapanej zapragniesz.
Tęsknota zaciśnie duszę,
jej skargę pośle za ten horyzont,
który nie będzie spełnieniem.

Tu czas panem...
Będziesz?
Będę w bezmiarze dali?




R., 05.09.2012

piątek, 4 września 2015

Cisza obudzonego dnia

Dziękuje Wam, Mili, za pamięć. Dziś będę na pierwszej wizycie u onkologów. Dowiem się tam od kiedy zacznę "chemię". Niespodziewanie życie wszystko mi przewartościowało :(
Pogubiłam się w dniach, godzinach, wschodach, zmierzchach i ilościach łez.
Zostawiam kawę, może Ktoś...
Zdrowi bądźcie! 
R., 25.09.2015




Przed nocą mgła osiadła zmęczeniem na wszystkim co ogarniało stęsknione piękna oko.
To dlatego świt, który tak bardzo chciałeś zobaczyć, i przez to sen falował odcieniami nieznanego, i za chwilę przerywał się, by sprawdzić, czy już… nie ukazał świeżo otwartym oczom okolonej trzcinami, łąką a potem lasem – tajemniczej tafli jeziora.
Noc jeszcze mocniej przytrzymała mgłę ramionami czerni, wyciszyła przemoczone ptaki i świerszcze, zapadła.
Mgła bezwolnie okleiła liście drzew i teraz, kiedy świty powinny dzwonić na dzień, ciężkimi kroplami opadała w trawy, między sitowiem i wprost do wody – czyniąc najmilszy hałas, który niedospane uszy chciały słyszeć tak rano. Mokra, lepka – panowała, królowała, rządziła.
Oparty o wilgotną poręcz tarasu sądziłeś, że w końcu podniesie się a ty będziesz tym, który pomoże unieść zasłonę, i razem stłumicie niepokoje. Te, które kłóciły się we śnie i poza nim, i te z minionego nastroju o którym wciąż myślisz, wręcz pożądasz chwil z tamtego, nieznanym wcześniej ciepłem przenikającego, spotkania.
Czas wyznaczony na przyjęcie szczęścia minął, tylko… dlaczego! Przecież myślałeś, że potrafisz nie przeoczyć…
Co z tą mgłą, ruszy się w końcu? Może niech zostanie… krople wciąż opadają, niespiesznie. Jest czas świtania, to nic, że inny od wczoraj. Przecież dasz radę. Może to przepowiednia – ta mgła. Kiedy ustąpi, zobaczysz wszystko od nowa? Ona zniknie, ty zostaniesz. Nie chcesz Jej porównywać z mgłą, bo po co odeszła jak ta kapiąca teraz… a może to nie krople, tylko łzy?
Nawet miła ta wilgoć, Objęła cię całego, takiego, jakim jesteś na zewnątrz i tam, w tym swoim środku, którego nie lubisz wystawiać na pokaz. Już czujesz, że w ostudzonych żyłach krew płynie spokojniej. Jezioro wróciło. Nie ma mgły…
Wracasz, nie zamykasz drzwi, niech powietrze wciąż chłodzi…
Z zamysłem, postanowieniem, że musi  trwać długo, to parzenie kawy, na złość Jej, bo wiesz, że lubi filiżanki -  najpierw zdejmujesz z półki największy kubek, jaki znalazłeś. Mija czas i dopiero potem zapach świeżej, cudownej – wybiega w ciszę rozbudzonego dnia.
Po skrajnej desce tarasu kroczy zamyślony kos.




R., 16.08.2011