Dziękuje Wam, Mili, za pamięć. Dziś będę na pierwszej wizycie u onkologów. Dowiem się tam od kiedy zacznę "chemię". Niespodziewanie życie wszystko mi przewartościowało :(
Pogubiłam się w dniach, godzinach, wschodach, zmierzchach i ilościach łez.
Zostawiam kawę, może Ktoś...
Zdrowi bądźcie!
R., 25.09.2015
Przed nocą mgła osiadła zmęczeniem na wszystkim co ogarniało stęsknione
piękna oko.
To dlatego świt, który tak bardzo chciałeś zobaczyć, i przez to sen
falował odcieniami nieznanego, i za chwilę przerywał się, by sprawdzić, czy
już… nie ukazał świeżo otwartym oczom okolonej trzcinami, łąką a potem lasem – tajemniczej
tafli jeziora.
Noc jeszcze mocniej przytrzymała mgłę ramionami czerni, wyciszyła
przemoczone ptaki i świerszcze, zapadła.
Mgła bezwolnie okleiła liście drzew i teraz, kiedy świty powinny
dzwonić na dzień, ciężkimi kroplami opadała w trawy, między sitowiem i wprost
do wody – czyniąc najmilszy hałas, który niedospane uszy chciały słyszeć tak
rano. Mokra, lepka – panowała, królowała, rządziła.
Oparty o wilgotną poręcz tarasu sądziłeś, że w końcu podniesie się a ty
będziesz tym, który pomoże unieść zasłonę, i razem stłumicie niepokoje. Te,
które kłóciły się we śnie i poza nim, i te z minionego nastroju o którym wciąż
myślisz, wręcz pożądasz chwil z tamtego, nieznanym wcześniej ciepłem
przenikającego, spotkania.
Czas wyznaczony na przyjęcie szczęścia minął, tylko… dlaczego! Przecież
myślałeś, że potrafisz nie przeoczyć…
Co z tą mgłą, ruszy się w końcu? Może niech zostanie… krople wciąż
opadają, niespiesznie. Jest czas świtania, to nic, że inny od wczoraj. Przecież
dasz radę. Może to przepowiednia – ta mgła. Kiedy ustąpi, zobaczysz wszystko od
nowa? Ona zniknie, ty zostaniesz. Nie chcesz Jej porównywać z mgłą, bo po co
odeszła jak ta kapiąca teraz… a może to nie krople, tylko łzy?
Nawet miła ta wilgoć, Objęła cię całego, takiego, jakim jesteś na
zewnątrz i tam, w tym swoim środku, którego nie lubisz wystawiać na pokaz. Już
czujesz, że w ostudzonych żyłach krew płynie spokojniej. Jezioro wróciło. Nie
ma mgły…
Wracasz, nie zamykasz drzwi, niech powietrze wciąż chłodzi…
Z zamysłem, postanowieniem, że musi trwać długo, to parzenie kawy, na złość Jej,
bo wiesz, że lubi filiżanki - najpierw zdejmujesz
z półki największy kubek, jaki znalazłeś. Mija czas i dopiero potem zapach
świeżej, cudownej – wybiega w ciszę rozbudzonego dnia.
Po skrajnej desce tarasu kroczy zamyślony kos.
R., 16.08.2011