czwartek, 1 grudnia 2016

w wieczór jedyne





wieczór z jedną niezapaloną lampą
stolikiem przy odsłoniętym oknie
niewiarą w noc taką jak u innych
strachem przed cieniem na ścianie
samotnym

filiżanka łyżeczki nie chce
nie potrzebuje słodyczy
która do dna wypita
nie istnieje

błaganie o sen bezbolesny
księżyc przyjmuje i gwiazda
która nie spadnie szczęśliwa
do stóp stęsknionych
gdy pragną i chcą

to nieprawda łzę ostatnią
z resztek prawd wymywa

drobiny złota oddania
zaległy w ukryciu
serce wybrane
ognikiem błędu szuka skarbu
przyokiennego nie chce














H., 19.02.2009

4 komentarze:

  1. Gdyby nie to "błaganie o sen bezbolesny" może umiałbym coś z sensem napisać. A tak mnie zmroziło w ten wieczór, uzmysłowiło mi jaki jestem szczęśliwy mogąc spokojnie spać. Nie, zgody nie ma na takie sytuacje, człowiek istnieje nie po to, by cierpieć. Odejdź, Cieniu i nie wracaj!
    Śnieg stopniał, deszcz zmył jego resztki - pewnie zima była za wcześnie i to nie jej czas.
    Życzę samych spokojnych dni i nocy, bez dodatkowych, zbędnych przecież cierpień. Słodycz w kawie od dawna sobie darowałem i teraz nie smakowałaby mi słodka.
    Tymczasem jeszcze jest czas na herbatę, z prawdziwym, malinowym sokiem ale aby nie stała się słodka, tylko odrobinką.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, obawiam się, że to moje pisanie ma zły wpływ na Twoje - wszystko to, czym żyłeś spokojnie, zanim...
      Skoro jednak "coś" zamieszało i ustanowiło nas czytelnikami tego, co piszemy, można powiedzieć, latami, to jakoś te "wpływy" damy radę poukładać jak trzeba i gdzie trzeba, a kawy wciąż będą nie tylko czarnymi płynami, ale też odniesieniem do "gawęd" potrzebnych na czas życia, w którym właśnie jesteśmy.
      Wczoraj tylko przejeżdżałam przez Sopot, ale próbowałam poczuć tę chwilę Twoją pamięcią. Mimo straszliwego zmęczenia - uśmiechnęłam się.
      Wystarczy tej "filozofii", zostawiam kawę, pozdrowienia i zapewnienie, że na mgnienie niebo rozjaśniło się, po czym wszystko wróciło do szarości.

      Usuń
  2. Za to dzisiaj - przynajmniej u mnie - pokazało się słońce topiąc resztki spłukanego deszczem śniegu.
    Tak, kawa i owszem oraz życzenie, by tych chwil na gawędzenie nie zabrakło.
    Twoje wspomnienie przejażdżki sprawiło, że poczułem zapach morza, usłyszałem stukot kół SKM (najszybsza komunikacja w trójmieście) i nie obyło się od krzyku mew. Dziękuję.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Policzyłam, że po okolicy kręcimy się już ponad trzydzieści pięć lat. Sama nie mogę uwierzyć... a przecież czekałam na dzieci w basenie jachtowym, gdy zaczynali swoje przygody na Optymistkach. Kiedy to było...
      a ileż razy trzeba było po przepustki, później na trap...
      jak szybko wszystko zostało za nami.
      nie ma już tamtych... jesteśmy inni nie tylko na twarzach. Czas rzeźbił też charaktery.
      Teraz chciałoby się wszystko nadrobić, zdążyć, zapisać do pamięci. Nic z tego. Wystarczy, że całą niedziele kręci się w głowie i po planach.
      A mewy swoje i tak wykrzyczą, wiatr pogna w swoją stronę.
      LE, jeszcze ostatnia dzisiaj herbata.
      Jutro musi być inaczej.
      Pozdrowienia.

      Usuń