poniedziałek, 10 grudnia 2012

Kiedyś i miłość umiera




Wybranym daje w upominku
drugi brzeg, chwyciwszy za dłonie
do przeprowadzenia.
Przedtem zamienia serce w - bez koloru.
Pozostałym przygląda się
z zastygłym szyderstwem.
Nurzając w cierpieniu odchodzenia
chce, by jeszcze na ziemi
sami błagali o przejście,
katorgi znieść nie mogąc.
Mówienie - ciesz się każdym dniem!
- nic nie znaczy.
Ciało stygnie. Miłość umiera,
jeśli nie zrobiła tego wcześniej…







6 komentarzy:

  1. Umiera ,ale wspomnienie zostaje ,pozdrawiam serdecznie .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wspomnienia jak pokarm... niektórzy mówią, że szkodliwy.
      Dziś było słońce, ale jutro już przepowiadają deszcz ze śniegiem i wiatr... ech, a do wiosny jeszcze tak daleko...
      Pozdrawiam, Bogusiu :)

      Usuń
  2. a prof. Tadeusz Bilikiewicz "syndrome amoroso" umieścił w podręczniku do psychiatrii,
    ale kto myśli inaczej...s.v.p.
    serdeczności
    ala g.

    PS. jak widzisz, internet jednak znów mam, choć nie wiem na jak długo
    a.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Więc mamy książkowy przykład...
      Wolność myślenia jeszcze ogromniejsza od wolności słowa, więc zmian raczej nie będzie :)
      Pozdrawiam, Alu :)*****

      Usuń
  3. Miłość to nie jest studnia bez dna, jak kiedyś napisałem. I wciąż twierdzę tak samo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trafnie napisałeś. Masz dużo takich twierdzeń w tekstach i wierszach... Czasem skłaniają się ku tajemnicy, ale zawsze są...
      To może trzeba chcieć, żeby studnia była głęboka?
      Pozdrawiam, Beringo :)

      Usuń