środa, 13 marca 2013

Nad wodą rozterki






Biedne słońce od rana nie może pokonać chmur.
Nie rzuca promieni, tylko złamanymi, poprzez siną opokę, razi oczy.
Stary  śnieg przywarł do ziemi nie daje się stopić,
a nowy, rozwiewany lekkim wiatrem,
miękko opada na wyspy, górzysty ląd i fiord.
Nie widać mostu i grobli, bo po wodzie wchodzi siny, nierówny wałek,
a nad nim  zawisło kłębowisko ciemniejszych chmur.
Zniknęło wszystko i nie ma horyzontu.
Nie ma nieba ni wody. Szara tafla stanęła między nimi.

Witaj.
Coś skasowała, skopiowała, schowała.
Wciąż myśli, rozważa.
Martwi się, że ktoś może Jej nie zrozumieć.
Wtedy -  to będzie przykra sprawa
i nie wie, czy do naprawienia.
Zachowała każde słowo.
Ułożyła w ładnym, cichym, pamięcią wysłanym miejscu.
Nie może rozmawiać, bo na dole, w wysokiej piwnicy, robią mieszkanie.
Kują i warczą wiertłami opornie wchodzącymi w mur.
Ściany drżą a Ona ma w głowie szpile hałasu.
Rozjechali traktorem płaty zimno - zielonych trawników.
W koleinach ziemistych ran stary i nowy śnieg topi się powoli.
Nad fiord wróciły ptaki. Kołują. Odlatują ze środka ku brzegowi i wracają.
Dziwią się, zadają pytanie; dlaczego woda jest sinozielona?
Słońce wybłyszcza stalową blachę na stodole. Przysiada na stokach.
Znów mija dzień tym, którzy w nim zostali.







L.,  18.03.2008r.  13.44

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz