niedziela, 18 stycznia 2015

Niedawno pękło Haiti

A czas swoim nurtem płynie, dwunastego stycznia minęło pięć lat.




Zagrzmiała cisza wieczna,
rwana krzykiem wnętrza ziemi,
widzianej za wcześnie raz ostatni.
Rozrzuciły się ręce, pogubiły nogi,
oczy zastygły
w niepotrzebnym już cieple dnia.
Płacz urósł w chór dotąd niesłyszany.
Wypełzły na  szczelinami zryte ulice
- ludzkie potwory.
Głód wzniecił pożary bezwzględności.
Życie, albo kromka chleba!
Ocalałe dzieci skradzione, sprzedane,
wywiezione do piekieł nieznanych.

To - tam, daleko, w biednym kraju.
Tu - zima psoty czyni.
Siarczyste mrozy na pola gna
i między domy.
Będzie ślub. Dziecię się urodzi.
Naiwni zadają pytanie – jest praca?
Chory za długo szuka pomocy.
Bez wrażliwości, zastanowienia
zły przepis życiorys skraca.
Napad na skraju parku był w nocy.
Grają w Kosmosie dobry film.
Upadły firmy.
Zamarzł N.


Polecieli ratownicy.
Wśród ruin, niezebranych ciał,
padły strzały.
Żyją!
Chaos.
Bezradność.
W jądrze śmierci mord i gwałt.
Na tej samej ziemi - odmienne światy.
Tron bezduszności zajął Wielki Pan Głód.
Mocarz umorzył dług.
Odchodzi w zapomnienie
ogrom przerażenia, bólu, rozpaczy,
płaczu z bezsilności.
Za morzami skłębieni  martwi i żywi.
Czekają ranni.
Spokojnie zapada  noc.





R., styczeń 2010

4 komentarze:

  1. ja też napisałem długi wiersz o Haiti...
    nie przytaczam, nie daję na blog...
    dziś blogowicze zajęci są bardziej prozaicznymi pierdołami (sorry)
    cóż.... jest garstka głupich co się przejmują
    to dobrze, że pamiętasz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wolę być w garstce niż w większości, chociaż dla zdrowia trzeba by może inaczej.
      Tak łatwo nie pamięta się, dokąd człowiek zmierza.
      Ciekawa jestem Twojego wiersza. Może gdzieś mogę znaleźć?

      Pozdrowienia, Rysio i dziękuję.

      Usuń
  2. A to taki "rajski zakątek". Jak widać wszędzie w każdej chwili może nas dopaść to, co ma.
    Oglądałem film na podstawie tamtych wydarzeń. Pokazali w nim losy małżeństwa z dwójką dzieci. Straszne to było ale w ich wypadku wszyscy przeżyli i w końcu się odnaleźli. Cud?
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj :)
      Czy cud? a może wszystkich świeczek nie dało się zdmuchnąć na tamtym kawałku tortu życia.
      Jedni umierają w nieoczekiwanych nijak okolicznościach, inni wychodzą cało z najgorszego. To ostatni i tak ułudą... gdzieś czyha jednak kres.
      Dziękuję Ci :)

      Usuń