czekała
kącikiem ust
najzgrabniejszym palcem stopy
szyją ukrytą
pod jasnym pasemkiem włosów
półprzymkniętą powieką
dłonią gotową na spotkanie
przed śniadaniem
w porze obiadu
wyobrażona
przy stoliku z kolacją
i
czy mogę odprowadzić
czekała
rozniosły tęsknotę
łabędzie na jeziorze
w okoloną ciszę
zakwitły w lesie paprocie
opadły niezebrane jagody
miały się rozpłynąć
czekała
do pierwszej pajęczyny
łzy zatrzymanej w jej sieci
gwałtownego srebra
czeka
każdym westchnieniem
przyśnięciem i północnym
po nic rozbudzeniem
wczoraj okrutnie nie przyszło
sama nie wyczaruje teraz
gasi łakomstwo jutra
R., 27.04.2015
Piękne to gaszenie łakomstwa jutra.
OdpowiedzUsuńNiesamowite.
Wiesz, że nie wiem... jakie to jest.
UsuńNieliczni chcą być sami, z wyboru i przekonania.
Dziękuję za przeczytanie.
Szkoda, że nie poszła do lasu zobaczyć - bo przecież nie zerwać - kwitnące paprocie...
OdpowiedzUsuńIle i jakich uczynków (albo "nieuczynków", jeśli się czegoś nie zrobiło) człowiek żałuje po czasie. Znowu wraca marzenie by mieć dzisiejszy rozum i tamtejsze lata.
Pozdrawiam serdecznie.
Jutro przemyślę to, co powiedziałeś. Dzisiaj wieczór zapadł różnym nastrojem i chyba trzeba się podporządkować nieznanemu.
UsuńNie wiem dlaczego piszą się takie "wiersze".
Gdzieś w głowie ktoś się zapamiętał... nawet z odległych lat i takie są skutki.
Tak... dzisiejszy rozum... jak wiemy, raczej się nie przytrafia. Trzeba przejść po własnych błędach... dobrze, jeśli nie da się ich powtórzyć. To niełatwe i tylko nielicznym się udaje.
Wystarczy rozważań...
Pozdrawiam, LE :)