poniedziałek, 2 listopada 2015

Tajemnice skurczonego czasu




Siedziała na ramie roweru, którego kierownicę trzymały mocne ręce mężczyzny. Powinna wiedzieć, że jest bezpieczna, jednak w Jej tętnicach płynął strach. Pomyślała: jak dobrze, że wokół trawa, nie powinnam mocno się potłuc.
Nie spadła, byli już na prostej, strach został.
Nad ulicami chmury tworzyły siwy mrok, brak światła dokuczał i potęgował niepokój. W ogromnym pomieszczeniu, udającym miejsce dla ciepłych spotkań, słuchacze czekali na recytację wierszy autorów dotąd nieznanych. Musiała wyjść… Przecież nic nie zrobiła, niczemu nie jest winna, dlaczego…
Dlatego, odpowiedział Głos, bo twoich nie przeczytają, a cudzych nie rozumiesz!
Co on mówi, przecież wiem, czuję jeśli i ten, kto pisał, nie skąpił duszy.
Na ulicy siwe chmury odkryły stalowe cienie ogromnych ptaków. To dropy nauczyły się latać? Strusie?
Nadlatywały, mnożyły, było ich więcej i więcej, a ludzie zrozumieli, że muszą uciekać.
Znikali w swoich domach.
W tym mieście swojego domu nie miała. Za rogiem stal jeszcze jeden, cudzy, z drewna, białą farbą pomalowany budynek. Drzwi były otwarte. Pędziła schodami, wydawało się Jej, że mogłaby przez ten czas dobiec już do nieba.
Drogę zagrodziły drzwi bez klamki, z gałką. Ktoś mógłby je otworzyć… ale nie bez opłaty.
Na gałce Zbawca zawiesił złoty krzyżyk z łańcuszkiem. Trzeba było wziąć w ręce krzyżyk, by drzwi rozwarły się. Za późno dotknęła krzyżyka, musiała biec schodami w dół. Na ulicy nalot stalowych cieni ptaków narastał.
Pędziła w ciemność.

O trzeciej rano.

Strach siedział w Niej jeszcze jak żywy, namacalny, bezwzględnie realny. Światło w kuchni wzięło się zza niezasłoniętego okna, za którym wartę trzymały uliczne latarnie. Pomagał im słaby w blasku księżyc. Zawsze na stole stoi czuwająca filiżanka. Woda zagotowała się szybko. Poczuła kawę zanim pierwszy łyk rozlał się spokojem. Świadomość, że zaraz się napije – mogłaby wystarczyć. Od razu w głowie stanęła myśl, że oszczędzanie siebie niczemu już nie służy, i spokojnie, bez udziału wątpliwości, może się napić.
Potem dzień pozwolił mgłom chłodem otulać domy i ludzi, jesienne trawy, bezlistne i te kurczowo trzymające ostatnie kolory, drzewa.
Nastrój dnia wciąż mazał po płótnie nocy pędzlem niepokoju, mimo południowego słońca.
Witaj.
Im dłużej jesteśmy, tym więcej wątpliwości zagląda do oczu. Zaczynamy omijać lustra, nie chcemy przyjąć tego co widzą inni, kiedy na nas patrzą. Uczucia zawijamy w szary papier z zapomnienia i mówimy, że jesień jest piękna, ale tylko za oknem. Zostają tajemnice serca.
I skurczony czas...
Listopad wyjątkowy w tym roku. Nie zatrzymamy go. Tak jak nie dało się przywiązać wiosny, lata...
Została kawa. Pozdrowienia.





R., 03.11.2015

6 komentarzy:

  1. Jestem z Tobą i będę.
    "Siła wiary czyni cuda".

    ...

    OdpowiedzUsuń
  2. Alinko, czy mogę z herbatą? Na poczytanie, na przemyślanie, na dobry wieczór?
    Wróciłam 1 XI nocą. Wir różności mnie wkręcił właściwie natychmiast, bo wciąż dziać się musi.
    Uściski serdeczne Alinko i buziaki.
    I kawałeczek ciasta dokładam - szarlotka. :)*

    OdpowiedzUsuń
  3. ech... lustra
    taki jest świat... cała natura rodzi się, umiera...kwiaty więdną
    ja też nie mogę bez emocji patrzeć w lustro
    pewnie moje słowa nie przywrócą Ci dobrego samopoczucia
    ja wiem !!!! ja to przeszedłem !!!
    strach... on tkwi w nas jak rzep
    Alinko... nie znamy się osobiście, ale mamy za soba lata przyjaźni i tak będzie.
    mnie już mało życia pozostało
    ale jesień w tym roku przepiękna
    pozdrawiam słonecznie

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak sama nie raz wspominałaś to nigdy nic nie wiadomo do końca ,ściskam mocno ,napisz coś na pocztę.

    OdpowiedzUsuń
  5. ..w zamyśleniu przysiadłam obok ...też napiję się kawy .
    Uściski i buziaki .
    Ave

    OdpowiedzUsuń
  6. To celna uwaga: "jeśli... nie skąpił duszy". Z moich doświadczeń wynika, że dopiero nieszczęścia powodują ujawnianie z głębi duszy przeżyć, które łagodnieją, gdy mamy z kim je podzielić. Nie, żeby komuś oddać część bólu ale by tenże ktoś przeczytał, wysłuchał. Nawet nie musiałby nic mówić.
    I tak ze swoimi tajemnicami pozostaniemy sami nawet wśród najbliższych.
    O tej porze pozwolę sobie na herbatę. Ona też dodaje ciepła, oddala strachy.
    Moja wnuczka (3 latka) w przedszkolu uczy się angielskiego. Jedna z pierwszych lekcji na "Chu Chu" jest ta, o przeganianiu strachów. Powtórzę za nią: " Go away" .
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń