Jedni nie zauważają okruchów, innym pozwalają przetrwać, może niedługo, lecz jednak... niczego już na to życie nie wymyślimy. Trudno jednak, tak po prostu, przyjąć do wiadomości, że bezsilność górą. Rysio, dziękuję :)))
Owszem, przenika do kości... Ale widzę ruch fal, także lodowatych ale jednak ruch. Czyli życie. I nadzieja. A tam, za górami, jest - co prawda daleko - życie trudne, twarde i surowe ale życie. A dzisiaj na widok tego surowego pejzażu przypomniałem sobie przeczytaną historię lotu balonu - o ile dobrze pamiętam - polarnika Umberto Nobile. Balon zaginął a załoga wraz z nim. I nie to mnie tak poruszyło. Otóż zaginął także Włoch, który był zaręczony. Jego oblubienica wiernie czekała bodaj czterdzieści lat a wówczas odnaleziono pamiętnik tego Włocha. Kochał swoją dziewczynę do końca swoich dni pisząc do niej, póki mógł. Czyż to nie piękna choć smutna historia? Przepraszam, że może nie na temat mój wpis ale taka zaistniała we mnie myśl i chciałem się z Tobą nią podzielić. ozdrawiam serdecznie.
Niepotrzebnie przepraszasz. Każdy czyta według swojego pojęcia zapisane słowa i tak wolno, nawet należy. Podobnie jak w postrzeganiu obrazu. Twoje patrzenie i skojarzenia wskazują na wrażliwość odczytu i to jest cenne. Dużo pozdrowień wieczornych, LE :)
samotne oczy
OdpowiedzUsuńchwytają wspomnienia
przychodzi chłód
zamarzają marzenia
nie patrz
obraz pozostanie zimny
ale w krwi
plątają się okruchy ciepła
pozdrawiam spóźniony
Jedni nie zauważają okruchów, innym pozwalają przetrwać, może niedługo, lecz jednak... niczego już na to życie nie wymyślimy. Trudno jednak, tak po prostu, przyjąć do wiadomości, że bezsilność górą.
UsuńRysio, dziękuję :)))
Owszem, przenika do kości... Ale widzę ruch fal, także lodowatych ale jednak ruch. Czyli życie. I nadzieja. A tam, za górami, jest - co prawda daleko - życie trudne, twarde i surowe ale życie.
OdpowiedzUsuńA dzisiaj na widok tego surowego pejzażu przypomniałem sobie przeczytaną historię lotu balonu - o ile dobrze pamiętam - polarnika Umberto Nobile. Balon zaginął a załoga wraz z nim. I nie to mnie tak poruszyło. Otóż zaginął także Włoch, który był zaręczony. Jego oblubienica wiernie czekała bodaj czterdzieści lat a wówczas odnaleziono pamiętnik tego Włocha. Kochał swoją dziewczynę do końca swoich dni pisząc do niej, póki mógł. Czyż to nie piękna choć smutna historia?
Przepraszam, że może nie na temat mój wpis ale taka zaistniała we mnie myśl i chciałem się z Tobą nią podzielić.
ozdrawiam serdecznie.
Niepotrzebnie przepraszasz. Każdy czyta według swojego pojęcia zapisane słowa i tak wolno, nawet należy. Podobnie jak w postrzeganiu obrazu. Twoje patrzenie i skojarzenia wskazują na wrażliwość odczytu i to jest cenne.
UsuńDużo pozdrowień wieczornych, LE :)