Płacze. Łzy dawno przestały być słone, bo właśnie wtedy, kiedy
przestała rozumieć, dlaczego tak… zrobiły się gorzkie – na zawsze. A kwiecień z
miesiąca nadziei stał się obrazem ostatecznych nieszczęść. Wcześniej tak samo
postąpił wrzesień, później sierpień. Niedługo cały rok będzie ogromnym zniczem.
Wszystko jest inne od spodziewanego, wymarzonego, a może tylko odrobinę
chcianego. Co nie oznacza, że z takiego powodu świat innych przestanie istnieć.
Tylko ten Jej zostaje albo bez dachu, albo zatrzaskują się w nim drzwi, okna
przez które mógł wejść albo wpaść kolor nadziei na lepszą pogodę Jej ciągle
zabiedzonego serca. Tak, tak, duszy też. Dusza i serce - para, która przynajmniej w wierszach i
powieściach – nigdy się nie rozstaje.
Ona też nie lubi rozstań i przecież nie jest jakimś, nie wiadomo jakim,
wyjątkiem. Więc kiedy musi powiedzieć – żegnaj, to cierpi za odejście całego
świata. A ten cały, za który tak bezgranicznie pokutuje, nie myśli o Niej, ani
się nie przejmuje, bo ma swoje, ważniejsze nawet sprawy do rozwikłania i
wypełnienia światowej, bezwzględnej duszy. A może nie ma duszy. Może to tylko
Jej przyznany przywilej – skomlenie, bezkrwawe rwanie się duszy? Bo serce to
pewnie pękło. Bezgłośnie i dlatego nikt nie zauważył. Nie było wybuchu,
błyskawicy – to i nie można się dziwić, że rozłupane – straciło swoją władzę.
Powinna myśleć o zieleni… przecież siedział dziś ten Jej wróbel na
cienkiej, gołej jeszcze gałązce brzozy. Był tam, no i co z tego… przecież jest
zimno, jakiś zbuntowany śnieg chce przykryć nadzieje.
Kiedyś tańczyła, bananowa spódnica lała się z bioder i kołysała, lekko
obijając kostki nóg. Niemen z Faridą śpiewali Jej w głowie.
I po co te urodziny. Od kiedy jest starszą panią, to Jej czas
zwariował, albo ma popsute hamulce. Nie może za nim nadążyć. Kładzie się, na
przykład, spać w poniedziałek i nie wie, jak to możliwe, ale budzi się w sobotę
albo nawet w niedzielę. A jak tylko zacznie się nowy miesiąc, to zaraz tygodnia
z niego nie ma, gdzieś się podziewa. I nie ma znowu tego czasu, którego trzeba
by poszukać, tylko gdzie?
Czas się wałęsa, a Ona przez łotra się starzeje. Coraz częściej zadaje
sobie pytania o sens wszystkiego - długości i wielkości tego, co dane
człowiekowi i dębowi. Bo jeśli nikt dębu przedwcześnie nie zetnie, a człowieka
choroba albo inna śmierć nie zabije, to porównując te dwa życia – człowiek jest
przegrany. Nie może zachwycać się drzewem tak długo, jak ono żyje, tylko przez
czas, kiedy sam żyje. Czy to jest sprawiedliwe?
Oszalała. Szuka jakiejś wydumanej sprawiedliwości. A niby czym mierzyć:
sprawiedliwość, prawdę, moc miłości, a nawet sumienie… czym i jak?
To może Ona nie ma duszy, serca, sumienia i kochać nie potrafi – bo
gdzie ma szukać wzorców, które może nie powstały?
Znowu noc… W kątach pokoju czają się: bezgłos i niedostrzeżona
pajęczyna.
Teraz powinna zamknąć myśli w amforze wyciszenia. Nie da rady. Naczynie
nie ma korka, a lak…
Więc przytuli ten swój dziwny świat i będzie się targować ze snem. On
skąpy ostatnio. Zostanie z Nią najdalej do trzeciej. Potem? A po co to teraz o
tym myśleć, kiedy dostała receptę na spokój. Tylko, że na tym świecie nie ma
apteki, w której taki lek mogłaby kupić.
.
R., 04.04.2012
Bardzo mi i mnie bliski ten tekst, wielkiej urody ;-))) Serdecznie, poświątecznie , bo ' obudziłam się za późno' ;-))
OdpowiedzUsuńBlue, dajesz więcej, ponad miarę niż w nim urody :)
UsuńZawsze na Twój widok uśmiech... nawet w najgorszej pogodzie nie tylko za oknem.
Dziękuję :))
Ha! Tu Ją mam - wierzy, że "na tym świecie..." czyli jest sens w szalonym pędzie czasu. Doskonale ten pęd zobrazowała, zauważam podobieństwa z moim czasem, jedyna większa różnica to ta, że ja śpię całą noc, choć budzę się prawie co godzinę...
OdpowiedzUsuńSens - po co go szukać? To racjonalna część nas próbuje znaleźć podporę i uzasadnienie dla swoich poglądów. W naturze wszystko wskazuje na to, iż sensu nie ma żadnego nawet w przewidywalności pór roku i budzących się życiach wiosną i gasnących, zasypiających przed zimą. Może to ma tylko podtrzymywać nas w poczuciu, że nic mimo przemijalności nie kończy się definitywnie?
Pozdrawiam serdecznie.
Ależ porzuć pewność, że Ją masz, bo znasz... wiesz, jak często zmienia zdanie słuchając innych :)
UsuńNie upiera się przy swoich, wcześniejszych przekonaniach powstałych z niewiedzy.
Co później, dowiemy się w swoim czasie /kto wie, długim czy może pojutrze/ lecz teraz bardzo pragniemy tego, żeby przestało boleć...
Pozdrawiam, LE :) dziękuję.