sobota, 28 marca 2015

Genek nie musi pamiętać








Kuchnia miała spore okno. Na parapecie stało radio tak stare, że już nikt nie pamiętał  jego jasnej obudowy. Zmieniło kolor swojego plastiku. I… Grało.
Przerwali rozmowę. Wstali z krzeseł, podeszli do siebie, położyli ręce na ramionach, jedno drugiemu.
Było ich czworo. Siostra – najstarsza i trzech braci. Rozpaleni młodością tańczyli połączeni rękoma uważając, by nie wpaść na żeliwną kuchenkę stojącą w rogu, przy kominie.
Mama siedziała z boku. Z politowaniem kiwała głową patrząc na  poryw improwizacji ich szczęścia.

Byłeś najniższy. Twoja dusza szukająca tego, czego jeszcze nikt nie powiedział, grała Ci w piersiach pieśń nieskończenia. Czarne, długie włosy spadające poza ramiona, odbierały trochę wzrostu, ale zdobiły twarz. Chłonąłeś Ryśka. Byłeś Jego rocznikiem. Wciąż prosiłeś: słuchajcie, On znowu jest!
Urzeczony dobrodziejstwem chleba - piekłeś go nocami u zaprzyjaźnionego piekarza.
Szukałeś siebie w zagubionych ścieżkach latarnianych wypadów w miasto, które czasem postraszyło władzą z pałką; w dźwiękach niepokornej perkusji, rozpryskujących się aż do strychu starej kamienicy. Niektórzy uważali, że jesteś  przyjacielem. Genek też tak mówił. Potem zabrakło im sił, by o przyjaźni pamiętać. Malarz stworzył Twój portret, który niewielu zrozumiało, dlatego mama trzymała dzieło za szafą,  ale nie chciała oddać. Za to, po odejściu WojtkoMalarza, Miasto wmurowało  Artyście tablicę pamięci.
Zostawiłeś wszystkich. Opuszczając woń świeżego chleba pospieszyłeś się, zrównałeś z ziemią w oddaniu, w kilka dni po chwili, gdy bez słów, nie wiedząc z jakiej przyczyny, położyłeś ramiona na ramiona.
Lata odliczają nieżywe urodziny, imieniny…
Nie dostajesz prezentów. Kwiaty później, kiedy z mogił schodzi śnieg.
Źle bez Ciebie. Genek po Twojej stronie, już nie musi pamiętać. W mieście pytają, czy tamten brzeg rzeki, może Parsęty,  jest władny wskrzesić najtrudniejszą przyjaźń… chłopaków tamtych ulic.





R., 19.02/03.04/2010



6 komentarzy:

  1. Nie wiem co Cię wzięło na wnikanie w dawną przeszłość.
    Bardzo piekne, smutne opowiadanie.
    I te tańczace z rękami na ramionach postacie, jakby wycięte ze starych ksiąg.
    I skąd ta Parsęta ???? tyle jest innych rzek...
    Ale ona jakoś tkwi w pamięci, dla mnie z marzeń...
    Życie i śmierć przesiewają przez siatkę fragmenty istnienia.
    Ale przecież dostajemy za życia prezenty i kwiaty...
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Rysio, mam kilka tekstów, wierszy z użyciem Parsęty. A tu spójrz na datę napisania: luty 2010 roku. W tym opowiadaniu Parsęta jest jak najbardziej uprawniona, bo wiąże ściśle bohatera z miejscem akcji. A to, że Twoje późniejsze poznanie tej rzeki, zauroczenie ... bo u mnie przegapiłeś... nie może być powodem, że o Parsęcie nie wspomnę.
    Był czas, kiedy pisałeś wspomnieniami bez końca o tych, których straciłeś.
    Tak więc... niech sobie wszędzie rzeki świata płyną, to prawda jest taka, że nad Parsętą się urodziłam :)
    Z ciepłymi, jak zawsze, pozdrowieniami i podziękowaniem za to, że tekst, Rysio, uznałeś za znośny :) zostawiam herbatę o aromacie szczęścia.

    OdpowiedzUsuń
  3. U Ciebie Parsęta, u mnie Wisła i brukowane kocimi łbami ulice, tajemnicze bramy prowadzące na inne ulice podwórkami, głębokie i czarne od węgla piwnice pełne szczurów, rozgruchane gołębiami strychy i - właśnie, tamte chłopaki. Byłem szkrabem, wielu z nich już nie ma ale mam wrażenie, że patrzą na mnie i niecierpliwią się, kiedy nareszcie do nich dołączę.
    Tak tańczących widziałem tylko w Grecjii.
    Dziękuję za herbatę ale pojadę jeszcze w odwiedziny do jednego z tamtych chłopaków, powspominamy, odmłodzimy się wzajemnie i choć nie zatańczymy - i tak nasze "akumulatory" będą doładowane pozytywną energią.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętam lata, kiedy główna ulica miasta wciąż była w przedwojennym bruku. Najczęściej około drugiej w nocy przez centrum przejeżdżały czołgi. Wszyscy przepychaliśmy się w oknach żeby zobaczyć jak iskry strzelają spod gąsienic.
      Dopiero potem zrobiono czołgom objazd na skraju miasta.

      Mam nadzieję, że wrócisz zadowolony i "nagadany" ze spotkania, czego bardzo Ci, LE, życzę :))))
      Alina

      Usuń
  4. Ja Parsęty nie znam, ani tej krainy pełnej piękna.
    Ona jest we mnie tylko z opowiadań i zdjęć...
    Stała się dla mnie krainą marzeń...
    Twój tekst nie tylko jest "znośny", ale doskonały...
    Jutro śpimy krócej ... i będzie lało
    Pozdrawiam i smakuję tę dziwną herbatę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj, Rysio.
      U mnie deszcz dopiero zaczyna swoje smętne padanie.
      Pamiętaliśmy o zmianie czasu, niechętnie, bo sensu machania wskazówkami nie widzę. Jednak trzeba dostosować się do faktów, bo inaczej można nie zdążyć... do celu!.
      Dziękuję Ci za pamięć. Mam nadzieję, ze herbata zrobiła swoje :)
      A tak poważnie, to teraz naprawdę trudno znaleźć herbatę, która ma jakiś smak. A owocowych nie lubię... czasem piję tylko wodę z cytryną, bez cukru oczywiście, i jestem bardzo zadowolona.
      Dobrego dnia, Rysio :)))
      Alina

      Usuń