Kuchnia miała spore
okno. Na parapecie stało radio tak stare, że już nikt nie pamiętał jego jasnej obudowy. Zmieniło kolor swojego
plastiku. I… Grało.
Przerwali rozmowę.
Wstali z krzeseł, podeszli do siebie, położyli ręce na ramionach, jedno
drugiemu.
Było ich czworo.
Siostra – najstarsza i trzech braci. Rozpaleni młodością tańczyli połączeni
rękoma uważając, by nie wpaść na żeliwną kuchenkę stojącą w rogu, przy kominie.
Mama siedziała z
boku. Z politowaniem kiwała głową patrząc na
poryw improwizacji ich szczęścia.
Byłeś najniższy.
Twoja dusza szukająca tego, czego jeszcze nikt nie powiedział, grała Ci w
piersiach pieśń nieskończenia. Czarne, długie włosy spadające poza ramiona,
odbierały trochę wzrostu, ale zdobiły twarz. Chłonąłeś Ryśka. Byłeś Jego
rocznikiem. Wciąż prosiłeś: słuchajcie, On znowu jest!
Urzeczony
dobrodziejstwem chleba - piekłeś go nocami u zaprzyjaźnionego piekarza.
Szukałeś siebie w
zagubionych ścieżkach latarnianych wypadów w miasto, które czasem postraszyło
władzą z pałką; w dźwiękach niepokornej perkusji, rozpryskujących się aż do
strychu starej kamienicy. Niektórzy uważali, że jesteś przyjacielem. Genek też tak mówił. Potem
zabrakło im sił, by o przyjaźni pamiętać. Malarz stworzył Twój portret, który
niewielu zrozumiało, dlatego mama trzymała dzieło za szafą, ale nie chciała oddać. Za to, po odejściu
WojtkoMalarza, Miasto wmurowało Artyście
tablicę pamięci.
Zostawiłeś wszystkich.
Opuszczając woń świeżego chleba pospieszyłeś się, zrównałeś z ziemią w oddaniu,
w kilka dni po chwili, gdy bez słów, nie wiedząc z jakiej przyczyny, położyłeś
ramiona na ramiona.
Lata odliczają
nieżywe urodziny, imieniny…
Nie dostajesz
prezentów. Kwiaty później, kiedy z mogił schodzi śnieg.
Źle bez Ciebie. Genek
po Twojej stronie, już nie musi pamiętać. W mieście pytają, czy tamten brzeg
rzeki, może Parsęty, jest władny
wskrzesić najtrudniejszą przyjaźń… chłopaków tamtych ulic.
R., 19.02/03.04/2010
Nie wiem co Cię wzięło na wnikanie w dawną przeszłość.
OdpowiedzUsuńBardzo piekne, smutne opowiadanie.
I te tańczace z rękami na ramionach postacie, jakby wycięte ze starych ksiąg.
I skąd ta Parsęta ???? tyle jest innych rzek...
Ale ona jakoś tkwi w pamięci, dla mnie z marzeń...
Życie i śmierć przesiewają przez siatkę fragmenty istnienia.
Ale przecież dostajemy za życia prezenty i kwiaty...
pozdrawiam
Rysio, mam kilka tekstów, wierszy z użyciem Parsęty. A tu spójrz na datę napisania: luty 2010 roku. W tym opowiadaniu Parsęta jest jak najbardziej uprawniona, bo wiąże ściśle bohatera z miejscem akcji. A to, że Twoje późniejsze poznanie tej rzeki, zauroczenie ... bo u mnie przegapiłeś... nie może być powodem, że o Parsęcie nie wspomnę.
OdpowiedzUsuńBył czas, kiedy pisałeś wspomnieniami bez końca o tych, których straciłeś.
Tak więc... niech sobie wszędzie rzeki świata płyną, to prawda jest taka, że nad Parsętą się urodziłam :)
Z ciepłymi, jak zawsze, pozdrowieniami i podziękowaniem za to, że tekst, Rysio, uznałeś za znośny :) zostawiam herbatę o aromacie szczęścia.
U Ciebie Parsęta, u mnie Wisła i brukowane kocimi łbami ulice, tajemnicze bramy prowadzące na inne ulice podwórkami, głębokie i czarne od węgla piwnice pełne szczurów, rozgruchane gołębiami strychy i - właśnie, tamte chłopaki. Byłem szkrabem, wielu z nich już nie ma ale mam wrażenie, że patrzą na mnie i niecierpliwią się, kiedy nareszcie do nich dołączę.
OdpowiedzUsuńTak tańczących widziałem tylko w Grecjii.
Dziękuję za herbatę ale pojadę jeszcze w odwiedziny do jednego z tamtych chłopaków, powspominamy, odmłodzimy się wzajemnie i choć nie zatańczymy - i tak nasze "akumulatory" będą doładowane pozytywną energią.
Pozdrawiam serdecznie.
Pamiętam lata, kiedy główna ulica miasta wciąż była w przedwojennym bruku. Najczęściej około drugiej w nocy przez centrum przejeżdżały czołgi. Wszyscy przepychaliśmy się w oknach żeby zobaczyć jak iskry strzelają spod gąsienic.
UsuńDopiero potem zrobiono czołgom objazd na skraju miasta.
Mam nadzieję, że wrócisz zadowolony i "nagadany" ze spotkania, czego bardzo Ci, LE, życzę :))))
Alina
Ja Parsęty nie znam, ani tej krainy pełnej piękna.
OdpowiedzUsuńOna jest we mnie tylko z opowiadań i zdjęć...
Stała się dla mnie krainą marzeń...
Twój tekst nie tylko jest "znośny", ale doskonały...
Jutro śpimy krócej ... i będzie lało
Pozdrawiam i smakuję tę dziwną herbatę
Witaj, Rysio.
UsuńU mnie deszcz dopiero zaczyna swoje smętne padanie.
Pamiętaliśmy o zmianie czasu, niechętnie, bo sensu machania wskazówkami nie widzę. Jednak trzeba dostosować się do faktów, bo inaczej można nie zdążyć... do celu!.
Dziękuję Ci za pamięć. Mam nadzieję, ze herbata zrobiła swoje :)
A tak poważnie, to teraz naprawdę trudno znaleźć herbatę, która ma jakiś smak. A owocowych nie lubię... czasem piję tylko wodę z cytryną, bez cukru oczywiście, i jestem bardzo zadowolona.
Dobrego dnia, Rysio :)))
Alina